„The Satanist" czyli nowe dzieło Behemotha, zadowoli przede wszystkim fanów zespołu, ale także może zainteresować „paru" neofitów. Nie zmieniając nadmiernie swego rozpoznawalnego dobrze stylu, zespół dodał bowiem do przekazu nowe elementy.
Z wiadomych względów ten zespół zaliczył dłuższą niż to było w planach, przerwę w aktywności fonograficznej.
Takie sytuacje często wpływają na ewolucje w stylu, wprowadzanie zaskakujących zmian, przewartościowanie koncepcji dotąd konsekwentnie kultywowanej. W przypadku Behemotha pewne "przemyślenia" na pewno nastąpiły, ale o radykalnej przemianie nie ma mowy.
Zwolnione obroty gitar w otwierającym całość „Blow Your Trumpets Gabriel" oraz w „Ben Sahar", to oczywiście pewna innowacja, mniej jednak odczuwalna w szerszym wymiarze. Chyba bardziej mogą zaskoczyć niektórych metalmaniaków, rockowe rozwiązania brzmieniowe w „Messa Noir" oraz w „O Father O Satan O Sun!". Bez obaw jednak... Nergal i jego koledzy nie poszli w stronę melodyjności za wszelką cenę. To wciąż chropowate, agresywne struktury, bliskie black-metalowemu kanonowi, tyle, że ozdobione jednak pewnymi odmiennymi składnikami. Solówka zagrana w moim ulubionym na tej płycie utworze „Ora Pro Nobis Lucifer" znamionuje, że grupa ma po prostu duże możliwości techniczne i umie je wykorzystać, nie tracąc właściwie nic ze swego monolitycznego wizerunku (choć znam osoby, które sekcję dętą, obecną w tym utworze bardzo chętnie usunęłyby, przywracając mu metalową "czystość"). Są bowiem też na tym albumie kompozycje, które niewiele odbiegają od tego, co znamy choćby z poprzedniej płyty Behemotha – „Evangelion". Przykładem chyba najlepszym utwór „Furor Divinus".
Na forach internetowych i w wielu artykułach dyskutowana jest szczególnie spokojna część utworu „In The Absence Ov Light". To Nergal po polsku deklamujący fragment dramatu Witolda Gombrowicza „Ślub" - „Nie ufam żadnej abstrakcji, doktrynie. Nie wierzę ani w Boga, ani w Rozum. Dosyć już tych Bogów! Dajcie mi człowieka!”. Trzeba przyznać, że pan Darski znalazł w twórczości mistrza fragment niezwykle adekwatny do jego własnych poglądów... Mnie osobiście ten fragment nie przeszkadza, a cieszę się, że tym razem nie recytuje go Maciej Maleńczuk, wynajmowany kiedyś przez Behemotha do interpretowania wiersza Micińskiego... Nergal, skłonny do prokurowania mniej lub bardziej rozrywkowych akcji w gronie przyjaciół celebrytów, o swojej muzyce myśli jednak nadal poważnie.
Dlatego nie znajdziemy na tej płycie duetów z blond wokalistkami czy kowerów hiciarskich pieśni (chociaż w wersji japońskiej albumu zamieszczono jako bonus przeróbkę "Ludzi Wschodu" Siekiery). „The Satanist" jest zatem ogólnie kontynuacją tego, co już znamy, jednak w nieco odświeżonej formule.
Behemoth w sieci
Z wiadomych względów ten zespół zaliczył dłuższą niż to było w planach, przerwę w aktywności fonograficznej.
Takie sytuacje często wpływają na ewolucje w stylu, wprowadzanie zaskakujących zmian, przewartościowanie koncepcji dotąd konsekwentnie kultywowanej. W przypadku Behemotha pewne "przemyślenia" na pewno nastąpiły, ale o radykalnej przemianie nie ma mowy.
Zwolnione obroty gitar w otwierającym całość „Blow Your Trumpets Gabriel" oraz w „Ben Sahar", to oczywiście pewna innowacja, mniej jednak odczuwalna w szerszym wymiarze. Chyba bardziej mogą zaskoczyć niektórych metalmaniaków, rockowe rozwiązania brzmieniowe w „Messa Noir" oraz w „O Father O Satan O Sun!". Bez obaw jednak... Nergal i jego koledzy nie poszli w stronę melodyjności za wszelką cenę. To wciąż chropowate, agresywne struktury, bliskie black-metalowemu kanonowi, tyle, że ozdobione jednak pewnymi odmiennymi składnikami. Solówka zagrana w moim ulubionym na tej płycie utworze „Ora Pro Nobis Lucifer" znamionuje, że grupa ma po prostu duże możliwości techniczne i umie je wykorzystać, nie tracąc właściwie nic ze swego monolitycznego wizerunku (choć znam osoby, które sekcję dętą, obecną w tym utworze bardzo chętnie usunęłyby, przywracając mu metalową "czystość"). Są bowiem też na tym albumie kompozycje, które niewiele odbiegają od tego, co znamy choćby z poprzedniej płyty Behemotha – „Evangelion". Przykładem chyba najlepszym utwór „Furor Divinus".
Na forach internetowych i w wielu artykułach dyskutowana jest szczególnie spokojna część utworu „In The Absence Ov Light". To Nergal po polsku deklamujący fragment dramatu Witolda Gombrowicza „Ślub" - „Nie ufam żadnej abstrakcji, doktrynie. Nie wierzę ani w Boga, ani w Rozum. Dosyć już tych Bogów! Dajcie mi człowieka!”. Trzeba przyznać, że pan Darski znalazł w twórczości mistrza fragment niezwykle adekwatny do jego własnych poglądów... Mnie osobiście ten fragment nie przeszkadza, a cieszę się, że tym razem nie recytuje go Maciej Maleńczuk, wynajmowany kiedyś przez Behemotha do interpretowania wiersza Micińskiego... Nergal, skłonny do prokurowania mniej lub bardziej rozrywkowych akcji w gronie przyjaciół celebrytów, o swojej muzyce myśli jednak nadal poważnie.
Dlatego nie znajdziemy na tej płycie duetów z blond wokalistkami czy kowerów hiciarskich pieśni (chociaż w wersji japońskiej albumu zamieszczono jako bonus przeróbkę "Ludzi Wschodu" Siekiery). „The Satanist" jest zatem ogólnie kontynuacją tego, co już znamy, jednak w nieco odświeżonej formule.
Behemoth w sieci
komentarze