Płyty zainspirowane poezją to u nas nic nowego, jednak niewiele z nich staje się wydarzeniem na miarę tej.
Janusz Różewicz to twórca nie tyle zapomniany, co właściwie kompletnie nieznany. Nie osiągnął takiej popularności jak jego młodsi bracia – reżyser Stanisław i pisarz Tadeusz. Zginął młodo, w wieku zaledwie 26 lat, zamordowany przez gestapo za swą działalność w szeregach AK. Zostało po nim jedynie kilka opowiadań i kilkadziesiąt wierszy. Ta skromna spuścizna, zainspirowała polsko-ukraińską grupę DagaDana, do stworzenia programu opartego na poezji najstarszego z Różewiczów. Zaczęło się od prezentacji w ramach festiwalu Kolory Polski, potem przyszedł czas na singiel, a w końcu ukazała się pełna płyta.
Zacznę może od końca, bo to i przedsięwzięcie nietypowe. Przypomina ono czasy, kiedy wydawnictwo płytowe stanowiło jedność muzyki, plastyki i słowa pisanego. Album wydany jest w stylu retro - bardzo elegancko, choć skromnie. Okładka przypomina przód koperty, zaś w pudełeczku znajdziemy oprócz samego krążka związane konopnym sznurkiem kartki, zawierające wykorzystane przez grupę wiersze Janusza Różewicza (również w tłumaczeniach na ukraiński i angielski), oraz ilustrowane kolażami stylizowanymi na stare, rodzinne fotografie. Jest także tytułowy list, zawierający krótki opis przygody muzyków z twórczością poety oraz opinie o albumie osobistości ze świata muzyki i literatury.
Na okoliczność nagrywania płyty skład DagaDany poszerzył się do kwartetu. Za perkusją zasiadł bowiem Amerykanin, Frank Parker, tworząc wraz z Mikołajem Pospieszalskim sekcję rytmiczną, będącą motorem napędowym takich utworów jak choćby „Kartka dla nieznajomej” czy „Dzień taki szary”. Szczególnie ta druga kompozycja to przebojowe zderzenie jazzowego nerwu z chilloutową elektroniką. Poza tym znajdziemy na płycie to, do czego przyzwyczaiła nas DagaDana swoimi wcześniejszymi propozycjami.
Zespół wciąż z wdziękiem tka swoje pastelowe, dźwiękowe pejzaże, tym razem rezygnując z wycieczek w kierunku folkowych brzmień. Zamiast nich jest tu trochę regowej pulsacji („Kino”) i inteligentny pop najwyższej próby („Sen”, „Karnawał”). Siłą tej płyty są również głosy Dagi Gregorowicz i Dany Vynnytskiej, co najdobitniej chyba słychać w pomysłowo opracowanym wokalnie, zaśpiewanym w obu językach „Paryżu”. Miniatury Różewicza w interpretacji Dagi i Dany – oraz w towarzystwie świetnych dźwięków - wypadają bardzo współcześnie, a zarazem zachowują klimat świata z pożółkłych fotografii. Ta muzyka zachwyca w równym stopniu co słowa, za którymi podąża. Potrafi przedstawić fruwające motyle, zaśnieżone ulice, salę balową; w parę chwil przenosi nas z europejskiej metropolii do pędzącego pociągu. Wojna jeśli się tu pojawia, to jedynie gdzieś na dalekim planie. Afirmacja młodości, miłości, życia najkrócej mówiąc, jest bowiem tym, co najbardziej charakterystyczne dla poezji Janusza Różewicza. DagaDana stworzyła dla niej dźwiękową oprawę najwyższych lotów.
Dagadana w sieci
Janusz Różewicz to twórca nie tyle zapomniany, co właściwie kompletnie nieznany. Nie osiągnął takiej popularności jak jego młodsi bracia – reżyser Stanisław i pisarz Tadeusz. Zginął młodo, w wieku zaledwie 26 lat, zamordowany przez gestapo za swą działalność w szeregach AK. Zostało po nim jedynie kilka opowiadań i kilkadziesiąt wierszy. Ta skromna spuścizna, zainspirowała polsko-ukraińską grupę DagaDana, do stworzenia programu opartego na poezji najstarszego z Różewiczów. Zaczęło się od prezentacji w ramach festiwalu Kolory Polski, potem przyszedł czas na singiel, a w końcu ukazała się pełna płyta.
Zacznę może od końca, bo to i przedsięwzięcie nietypowe. Przypomina ono czasy, kiedy wydawnictwo płytowe stanowiło jedność muzyki, plastyki i słowa pisanego. Album wydany jest w stylu retro - bardzo elegancko, choć skromnie. Okładka przypomina przód koperty, zaś w pudełeczku znajdziemy oprócz samego krążka związane konopnym sznurkiem kartki, zawierające wykorzystane przez grupę wiersze Janusza Różewicza (również w tłumaczeniach na ukraiński i angielski), oraz ilustrowane kolażami stylizowanymi na stare, rodzinne fotografie. Jest także tytułowy list, zawierający krótki opis przygody muzyków z twórczością poety oraz opinie o albumie osobistości ze świata muzyki i literatury.
Na okoliczność nagrywania płyty skład DagaDany poszerzył się do kwartetu. Za perkusją zasiadł bowiem Amerykanin, Frank Parker, tworząc wraz z Mikołajem Pospieszalskim sekcję rytmiczną, będącą motorem napędowym takich utworów jak choćby „Kartka dla nieznajomej” czy „Dzień taki szary”. Szczególnie ta druga kompozycja to przebojowe zderzenie jazzowego nerwu z chilloutową elektroniką. Poza tym znajdziemy na płycie to, do czego przyzwyczaiła nas DagaDana swoimi wcześniejszymi propozycjami.
Zespół wciąż z wdziękiem tka swoje pastelowe, dźwiękowe pejzaże, tym razem rezygnując z wycieczek w kierunku folkowych brzmień. Zamiast nich jest tu trochę regowej pulsacji („Kino”) i inteligentny pop najwyższej próby („Sen”, „Karnawał”). Siłą tej płyty są również głosy Dagi Gregorowicz i Dany Vynnytskiej, co najdobitniej chyba słychać w pomysłowo opracowanym wokalnie, zaśpiewanym w obu językach „Paryżu”. Miniatury Różewicza w interpretacji Dagi i Dany – oraz w towarzystwie świetnych dźwięków - wypadają bardzo współcześnie, a zarazem zachowują klimat świata z pożółkłych fotografii. Ta muzyka zachwyca w równym stopniu co słowa, za którymi podąża. Potrafi przedstawić fruwające motyle, zaśnieżone ulice, salę balową; w parę chwil przenosi nas z europejskiej metropolii do pędzącego pociągu. Wojna jeśli się tu pojawia, to jedynie gdzieś na dalekim planie. Afirmacja młodości, miłości, życia najkrócej mówiąc, jest bowiem tym, co najbardziej charakterystyczne dla poezji Janusza Różewicza. DagaDana stworzyła dla niej dźwiękową oprawę najwyższych lotów.
Dagadana w sieci
komentarze