„Kot (czy też kotka ?)" to solowa płyta Olo Walickiego, z mocnym udziałem Gaby Kulki. Tym razem oboje zmierzyli się z obfitą dawką europejskiej poezji.
Muzyka pisana na zamówienie, która ma być tłem dźwiękowym wierszy to wyzwanie niewątpliwie interesujące, choć także ryzykowne. W tym wypadku dodatkowa trudność polegała na tym, że Walicki otrzymał zadanie dopisania nut do strof poetów posługujących się różnymi językami. Byli to bowiem autorzy nominowani do Nagrody Europejski Poeta Wolności 2012.
Nasz czołowy improwizujący kontrabasista zaprosił do tego projektu Gabę Kulkę, i to ona pod pseudonimem Allegra Kabuki, stworzyła wokalizy oraz recytacje do ośmiu utworów, zatytułowanych najprościej jak to możliwe - nazwiskami twórców wierszy. W wieńczącym całość kawałku dziewiątym –„Serhij Żadan" słyszymy zaś tegoż ukraińskiego autora, czytającego swoje słowa.
Początek tej płyty jest natomiast polski, bo krążek otwiera dzieło Ryszarda Krynickiego – „Port lotniczy Monachium, tranzyt". Ciosy kontrabasu, filtrowane dźwiękami klarnetu Wacława Zimpla dobrze oddają dramatyzm wiersza i jest to mocne wprowadzenie do całości. Album „Kot (czy też kotka?)" to głównie muzyka improwizowana, osnuta wokół słów, ale niekoniecznie im podporządkowana. Chociaż dominują tu spokojne i rozleniwione frazy, to zdarzają się także ciekawe wyjątki. Moim faworytem jest najbardziej chyba eksperymentalny "Durs Grünbein", frapująco zrytmizowany i wykręcony. To jeden z najkrótszych fragmentów płyty, bo trwa nieco ponad dwie minuty i może trochę szkoda, że nie ma na tym wydawnictwie więcej takich pomysłów.
Mimo to album jest dowodem wysokiej formy Walickiego. Muzyk ten wyszedł zdecydowanie poza schemat ilustrowania dźwiękiem tematów czy nastrojów poszczególnych wierszy. Postanowił stworzyć muzykę, która poradzi sobie także wtedy gdy zostanie pozbawiona warstwy lirycznej. Klarnety, perkusja i kontrabas raczą więc słuchacza strumieniem melodyjnych nierzadko sekwencji, w których odnajdziemy elementy folku, jazzu i muzyki konkretnej. „Kot (czy też kotka?)” jest więc niejako odzwierciedleniem wielobarwności całej kultury naszego kontynentu, a żartobliwy tytuł albumu jeszcze to podkreśla.
Muzyka pisana na zamówienie, która ma być tłem dźwiękowym wierszy to wyzwanie niewątpliwie interesujące, choć także ryzykowne. W tym wypadku dodatkowa trudność polegała na tym, że Walicki otrzymał zadanie dopisania nut do strof poetów posługujących się różnymi językami. Byli to bowiem autorzy nominowani do Nagrody Europejski Poeta Wolności 2012.
Nasz czołowy improwizujący kontrabasista zaprosił do tego projektu Gabę Kulkę, i to ona pod pseudonimem Allegra Kabuki, stworzyła wokalizy oraz recytacje do ośmiu utworów, zatytułowanych najprościej jak to możliwe - nazwiskami twórców wierszy. W wieńczącym całość kawałku dziewiątym –„Serhij Żadan" słyszymy zaś tegoż ukraińskiego autora, czytającego swoje słowa.
Początek tej płyty jest natomiast polski, bo krążek otwiera dzieło Ryszarda Krynickiego – „Port lotniczy Monachium, tranzyt". Ciosy kontrabasu, filtrowane dźwiękami klarnetu Wacława Zimpla dobrze oddają dramatyzm wiersza i jest to mocne wprowadzenie do całości. Album „Kot (czy też kotka?)" to głównie muzyka improwizowana, osnuta wokół słów, ale niekoniecznie im podporządkowana. Chociaż dominują tu spokojne i rozleniwione frazy, to zdarzają się także ciekawe wyjątki. Moim faworytem jest najbardziej chyba eksperymentalny "Durs Grünbein", frapująco zrytmizowany i wykręcony. To jeden z najkrótszych fragmentów płyty, bo trwa nieco ponad dwie minuty i może trochę szkoda, że nie ma na tym wydawnictwie więcej takich pomysłów.



Mimo to album jest dowodem wysokiej formy Walickiego. Muzyk ten wyszedł zdecydowanie poza schemat ilustrowania dźwiękiem tematów czy nastrojów poszczególnych wierszy. Postanowił stworzyć muzykę, która poradzi sobie także wtedy gdy zostanie pozbawiona warstwy lirycznej. Klarnety, perkusja i kontrabas raczą więc słuchacza strumieniem melodyjnych nierzadko sekwencji, w których odnajdziemy elementy folku, jazzu i muzyki konkretnej. „Kot (czy też kotka?)” jest więc niejako odzwierciedleniem wielobarwności całej kultury naszego kontynentu, a żartobliwy tytuł albumu jeszcze to podkreśla.
komentarze