Pierwsza studyjna płyta, po ponad piętnastu latach grania.
Rozpad zjawiskowej formacji Atman był jednym z największych muzycznych rozczarowań końca lat 90. Na szczęście chwilę później, na gruzach tego fenomenalnego zespołu powstały dwa osobne przedsięwzięcia. Anna Nacher z Markiem Styczyńskim powołali do życia Karpaty Magiczne, zaś Piotr Kolecki i Marek Leszczyński, założyli grupę Pathman. Oba te zespoły funkcjonują do dnia dzisiejszego i mają się świetnie. Magic Carpathians w zeszłym roku wydały dwie nowe, eksperymentalne płyty, natomiast Pathman przypomniał o sobie niedawno albumem „Monady”.
Ta płyta to jednocześnie pierwszy w całości studyjny krążek zespołu. Muzykę tu zawartą można odnieść do najlepszych dokonań Atmana. Zresztą sami muzycy nie uciekają od porównań ze swoją macierzystą grupą. Chodzi o to, jak sami mówią, by „pozostać na ścieżce, na którą weszliśmy w 1975 roku. Na ścieżce; nie na autostradzie, czy bitej drodze, ale właśnie na ścieżce. I to własnej, gdyż tylko o własnej ścieżce można powiedzieć, że jest odkrywcza, że wiedzie w nieznane, że jest doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju.”
„Monady” to magiczna podróż; czasem w głąb siebie, czasem na krańce kosmosu. Tylko od naszej wyobraźni zależy, gdzie poniesie nas ta niezwykła muzyka. Jest tu miejsce i na refleksję i na trans. Jest korzenny puls, psychodeliczna wizja, przestrzeń, surowość, mistycyzm, a nad całością unosi się duch rytuału. Jedną z najważniejszych inspiracji dla muzyków grupy stanowią dźwięki natury. Artyści przywołują je, używając do tego nie tylko własnego akustycznego instrumentarium z różnych stron świata, ale również przedmiotów znalezionych w otoczeniu. Jeśli dodamy do tego dyskretną elektronikę, otrzymamy frapującą, oryginalną jakość. Co ważne, przy całym majestacie tych dźwiękowych opowieści nie znajdziemy tu cienia patosu, zbędnego nadęcia. To muzyka czysta, naturalna, bijąca prosto ze źródeł. Operująca specyficznym typem emocji w miejsce, nierzadkiego przy podobnych nagraniach, popadania w ckliwą manierę. Trudno o lepszą propozycję dla tych, którzy chcieli by złapać spokojny, równy oddech w pędzącym wciąż na złamanie karku, współczesnym świecie.
Na koniec, warto również poświęcić dwa słowa wydawcy. Obchodząca właśnie dwudziestolecie działalności Requiem Records, z pewnością zaliczy bieżący rok do udanych. Wystarczy wspomnieć o wydanych niedawno płytach Eugeniusza Rudnika, Spear czy winylowej edycji Job Karmy, zaś lista artystów, których nagrania mają pojawić się niebawem w projekcie Archive Series, budzi szacunek. Bądźcie zatem czujni i szukajcie tu i ówdzie krążków z charakterystycznym logo wytwórni.
Pathman w sieci
Rozpad zjawiskowej formacji Atman był jednym z największych muzycznych rozczarowań końca lat 90. Na szczęście chwilę później, na gruzach tego fenomenalnego zespołu powstały dwa osobne przedsięwzięcia. Anna Nacher z Markiem Styczyńskim powołali do życia Karpaty Magiczne, zaś Piotr Kolecki i Marek Leszczyński, założyli grupę Pathman. Oba te zespoły funkcjonują do dnia dzisiejszego i mają się świetnie. Magic Carpathians w zeszłym roku wydały dwie nowe, eksperymentalne płyty, natomiast Pathman przypomniał o sobie niedawno albumem „Monady”.
Ta płyta to jednocześnie pierwszy w całości studyjny krążek zespołu. Muzykę tu zawartą można odnieść do najlepszych dokonań Atmana. Zresztą sami muzycy nie uciekają od porównań ze swoją macierzystą grupą. Chodzi o to, jak sami mówią, by „pozostać na ścieżce, na którą weszliśmy w 1975 roku. Na ścieżce; nie na autostradzie, czy bitej drodze, ale właśnie na ścieżce. I to własnej, gdyż tylko o własnej ścieżce można powiedzieć, że jest odkrywcza, że wiedzie w nieznane, że jest doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju.”



„Monady” to magiczna podróż; czasem w głąb siebie, czasem na krańce kosmosu. Tylko od naszej wyobraźni zależy, gdzie poniesie nas ta niezwykła muzyka. Jest tu miejsce i na refleksję i na trans. Jest korzenny puls, psychodeliczna wizja, przestrzeń, surowość, mistycyzm, a nad całością unosi się duch rytuału. Jedną z najważniejszych inspiracji dla muzyków grupy stanowią dźwięki natury. Artyści przywołują je, używając do tego nie tylko własnego akustycznego instrumentarium z różnych stron świata, ale również przedmiotów znalezionych w otoczeniu. Jeśli dodamy do tego dyskretną elektronikę, otrzymamy frapującą, oryginalną jakość. Co ważne, przy całym majestacie tych dźwiękowych opowieści nie znajdziemy tu cienia patosu, zbędnego nadęcia. To muzyka czysta, naturalna, bijąca prosto ze źródeł. Operująca specyficznym typem emocji w miejsce, nierzadkiego przy podobnych nagraniach, popadania w ckliwą manierę. Trudno o lepszą propozycję dla tych, którzy chcieli by złapać spokojny, równy oddech w pędzącym wciąż na złamanie karku, współczesnym świecie.



Na koniec, warto również poświęcić dwa słowa wydawcy. Obchodząca właśnie dwudziestolecie działalności Requiem Records, z pewnością zaliczy bieżący rok do udanych. Wystarczy wspomnieć o wydanych niedawno płytach Eugeniusza Rudnika, Spear czy winylowej edycji Job Karmy, zaś lista artystów, których nagrania mają pojawić się niebawem w projekcie Archive Series, budzi szacunek. Bądźcie zatem czujni i szukajcie tu i ówdzie krążków z charakterystycznym logo wytwórni.
Pathman w sieci
komentarze