Wiedziałem, że będzie dobrze i smutno. Nie przypuszczałem, że aż tak.
Nie potrafię zliczyć w stosunku do ilu już płyt przeczytałem określenie „płyta roku”. Sam pewnie też wiele razy tak napisałem. Awaken to przede wszystkim najsmutniejsze LP jakie słyszałem w polskiej muzyce. Nie tylko w tym roku.
Każdy z ośmiu utworów na tej płycie to skondensowana muzycznie dawka emocji potęgowana przez bardzo nietypowy dla smutnego hardkora wokal. Bo ile można słuchać zawodzenia o braku miłości? Na Awaken nie ma miejsca na trywializmy i wspomniane zawodzenie. Kuba wypluwa z siebie wręcz filozoficzne teksty (dawno nie słyszałem w polskiej muzyce tekstów o podłożu egzystencjalnym, które jednocześnie nie brzmią jak użalanie!) głosem, który wpasować mógłby się nawet w death metal. Krzyk jest pełen bólu i złości. Nie wyobrażam sobie Marksmana bez tego wokalu.
Dlaczego? Ta muzyka jest zimna. Rasowy post/dark-hardcore, którego nie powstydziliby się Skandynawowie czy Amerykanie zauroczeni black metalem. To nie jest modny, nieco progresywny modern hardcore/metalcore. Tu każdy utwór to mocny kopniak prosto w twarz. A przy okazji świetny dowód na to, że z jedną gitarą też można grać wszelakie posty! Świetnie to widać w takich numerach jak „Parallel” czy promujący wydawnictwo „Bohemian Grov”e.
Facebookowa tablica po wydaniu nowego tworu Marksmana została wręcz zalana ich bandcampem. Nie ma się co dziwić – ten świetny materiał inspirowany przez takie granie jak Fjort czy Wolves Like Us stoi na poziomie kompozycyjnym i produkcyjnym na najwyższym poziomie. Jest też smaczek dla wszystkich lubiących smutny hardkor po polsku – świetny dwuczęściowy numer „Granice” o narastających problemach polskiego (i nie tylko) społeczeństwa. Dodatkowo chłopaki robią bardzo fajną rzecz – skrobią parę słów o każdym z utworów i wrzucają to na swój fanpage.
Ten album to swego rodzaju katharsis. Najwyraźniej ekipa ze Słupska podczas nagrywania wypruła z siebie tyle emocji, że oczyszczają i słuchaczy.
Marksman w sieci
Nie potrafię zliczyć w stosunku do ilu już płyt przeczytałem określenie „płyta roku”. Sam pewnie też wiele razy tak napisałem. Awaken to przede wszystkim najsmutniejsze LP jakie słyszałem w polskiej muzyce. Nie tylko w tym roku.
Każdy z ośmiu utworów na tej płycie to skondensowana muzycznie dawka emocji potęgowana przez bardzo nietypowy dla smutnego hardkora wokal. Bo ile można słuchać zawodzenia o braku miłości? Na Awaken nie ma miejsca na trywializmy i wspomniane zawodzenie. Kuba wypluwa z siebie wręcz filozoficzne teksty (dawno nie słyszałem w polskiej muzyce tekstów o podłożu egzystencjalnym, które jednocześnie nie brzmią jak użalanie!) głosem, który wpasować mógłby się nawet w death metal. Krzyk jest pełen bólu i złości. Nie wyobrażam sobie Marksmana bez tego wokalu.
Dlaczego? Ta muzyka jest zimna. Rasowy post/dark-hardcore, którego nie powstydziliby się Skandynawowie czy Amerykanie zauroczeni black metalem. To nie jest modny, nieco progresywny modern hardcore/metalcore. Tu każdy utwór to mocny kopniak prosto w twarz. A przy okazji świetny dowód na to, że z jedną gitarą też można grać wszelakie posty! Świetnie to widać w takich numerach jak „Parallel” czy promujący wydawnictwo „Bohemian Grov”e.
Facebookowa tablica po wydaniu nowego tworu Marksmana została wręcz zalana ich bandcampem. Nie ma się co dziwić – ten świetny materiał inspirowany przez takie granie jak Fjort czy Wolves Like Us stoi na poziomie kompozycyjnym i produkcyjnym na najwyższym poziomie. Jest też smaczek dla wszystkich lubiących smutny hardkor po polsku – świetny dwuczęściowy numer „Granice” o narastających problemach polskiego (i nie tylko) społeczeństwa. Dodatkowo chłopaki robią bardzo fajną rzecz – skrobią parę słów o każdym z utworów i wrzucają to na swój fanpage.
Ten album to swego rodzaju katharsis. Najwyraźniej ekipa ze Słupska podczas nagrywania wypruła z siebie tyle emocji, że oczyszczają i słuchaczy.
Marksman w sieci
komentarze

