„Gramy tak, żeby miłośnicy Elvisa krzywili się z niesmakiem, normalni ludzie patrzyli z niezrozumieniem, a wszystkie świry z uśmiechem tłukły się pod sceną”.
Tak właśnie o sobie piszą i nie kłamią nic a nic. Rokendrol spod znaku zaczeski i zalotnego kołnierza jest, ale jakiś taki agresywny, teksty z kolei raczej z ciemnej strony mocy. Romantycznie nie bywa. Ale zabawa przednia.
„Z Warszawskim Sznytem” to pierwszy longplay ekipy ze stolicy. W oko wpadli nam już wcześniej. W zeszłym roku pisaliśmy o ich demówce z lutego roku 2013. Kilka utworów z tego materiału weszło na debiutancki album. Jest uszczypliwa „Ballada”, która z ballady praktycznie nie ma nic, poza wyjątkowo cielesnym wątkiem miłosnym. Jest też niespecjalnie błyskotliwy „Jesteś debilem”.
Nie spodziewajcie się większych zmian w ich twórczości. One zapewne nie nastąpią nigdy. BB grają skoczne, podszyte punkiem psychobilly bez zbędnej filozofii, bez kombinowania. Nośne riffy z kantrowym posmakiem, zdarty wokal, teksty o tematyce knajpiano-miłosnej i chóralne zaśpiewy. Gdzieś pokażą się oldskulowe klawisze, czasami zrobi się chłodniej (wręcz siekierowy wstęp do „Stary Zły”). To właśnie ich muzyka. Prosta, szczera i przede wszystkim do zabawy. Może czasami nawet zbyt prosta – „uuu Bejbe” czy „Zajebiście! Bardzo dobrze” aż rażą topornością, zwłaszcza tekstową. Ale o tym, że zespół ma do tego dystans świadczy umieszczony na końcu remiks pierwszej z nich w stylu synth-disco.
Każda z piosenek to krótka życiowa historia, czasami sprośna, czasami tragiczna. To opowieści o złych kobietach i jeszcze gorszych mężczyznach. Rzezimieszków i drabów wyjątkowo tu dużo. Kosę można dostać i od Mieczysława („Miecio Mutant”) i od Franciszka („Psycho Franek”). Wszędzie unosi się duch Warszawy i opary wódy.
Bombat Belus to jeden z najciekawszych polskich zespołów psychobilly i longplayem tylko to potwierdzają. Lubiącym te klimaty „Z Warszawskim Sznytem” da mnóstwo frajdy. Nie ma tu nic odkrywczego, wszystko leci na jedno kopyto i gdyby nie teksty, to piosenki łatwo można by pomylić. Ale ich historie wywołują uśmiech, czasami gorzką refleksję, a już na pewno wzmagają chęć sięgnięcia po butelkę.
Bombat Belus w sieci
Tak właśnie o sobie piszą i nie kłamią nic a nic. Rokendrol spod znaku zaczeski i zalotnego kołnierza jest, ale jakiś taki agresywny, teksty z kolei raczej z ciemnej strony mocy. Romantycznie nie bywa. Ale zabawa przednia.
„Z Warszawskim Sznytem” to pierwszy longplay ekipy ze stolicy. W oko wpadli nam już wcześniej. W zeszłym roku pisaliśmy o ich demówce z lutego roku 2013. Kilka utworów z tego materiału weszło na debiutancki album. Jest uszczypliwa „Ballada”, która z ballady praktycznie nie ma nic, poza wyjątkowo cielesnym wątkiem miłosnym. Jest też niespecjalnie błyskotliwy „Jesteś debilem”.



Nie spodziewajcie się większych zmian w ich twórczości. One zapewne nie nastąpią nigdy. BB grają skoczne, podszyte punkiem psychobilly bez zbędnej filozofii, bez kombinowania. Nośne riffy z kantrowym posmakiem, zdarty wokal, teksty o tematyce knajpiano-miłosnej i chóralne zaśpiewy. Gdzieś pokażą się oldskulowe klawisze, czasami zrobi się chłodniej (wręcz siekierowy wstęp do „Stary Zły”). To właśnie ich muzyka. Prosta, szczera i przede wszystkim do zabawy. Może czasami nawet zbyt prosta – „uuu Bejbe” czy „Zajebiście! Bardzo dobrze” aż rażą topornością, zwłaszcza tekstową. Ale o tym, że zespół ma do tego dystans świadczy umieszczony na końcu remiks pierwszej z nich w stylu synth-disco.
Każda z piosenek to krótka życiowa historia, czasami sprośna, czasami tragiczna. To opowieści o złych kobietach i jeszcze gorszych mężczyznach. Rzezimieszków i drabów wyjątkowo tu dużo. Kosę można dostać i od Mieczysława („Miecio Mutant”) i od Franciszka („Psycho Franek”). Wszędzie unosi się duch Warszawy i opary wódy.



Bombat Belus to jeden z najciekawszych polskich zespołów psychobilly i longplayem tylko to potwierdzają. Lubiącym te klimaty „Z Warszawskim Sznytem” da mnóstwo frajdy. Nie ma tu nic odkrywczego, wszystko leci na jedno kopyto i gdyby nie teksty, to piosenki łatwo można by pomylić. Ale ich historie wywołują uśmiech, czasami gorzką refleksję, a już na pewno wzmagają chęć sięgnięcia po butelkę.
Bombat Belus w sieci
komentarze