sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

SARAKINA - „Live in studio”

0 04-11-2014 22:41

Białostocka grupa uświetniła piętnastolecie swojego istnienia albumem koncertowym.

Pamiętam dobrze początki Sarakiny. Rok 2001 i Festiwal Nowa Tradycja. Zespół został tam laureatem, a rok później otrzymał II nagrodę w konkursie na Folkowy Fonogram Roku. Od tego czasu minęło kilkanaście lat, ale w kwestiach zasadniczych nic się nie zmieniło. Sarakina to w dalszym ciągu propozycja wysmakowana, a jednocześnie pełna ekspresji; w niebanalny sposób łącząca żywioł tradycyjnej muzyki bułgarskiej ze słowiańskim liryzmem i perfekcją wykonania.

To piąty album w dyskografii grupy i jest to jak zwykle pozycja różniąca się nieco od poprzednich płyt. Wydawnictwo zawiera zapis koncertu jaki odbył się w lutym tego roku, w Studio Polskiego Radia w Białymstoku, rodzinnym mieście Sarakiny. Nie jest to jednak, jak w lwiej części podobnych rzeczy, przekrój dotychczasowej działalności grupy. Album zawiera 10 utworów, z czego aż 7 to kompozycje premierowe.

Płyta porywa od pierwszych dźwięków. Zresztą „Djore” to świetny numer na rozpoczęcie koncertu. Transowy kontrabas, tapan, dudy i piękny kobiecy głos zapraszają do wędrówki na Bałkany. Obecność wokalistki też jest tu odmianą, gdyż głos pojawiał się na płytach Sarakiny ostatnio bardzo rzadko. Na „Live in studio” Eliza Sacharczuk udziela się w niemal każdym utworze (wyjątkiem jest tylko „Rodopska pesen” - utwór na dudy solo), a repertuar został dobrany w taki sposób, aby zaprezentować jej nieprzeciętne umiejętności wokalne. Sarakina częściej niż do tej pory sięga też do tradycyjnych tematów z Bułgarii i Macedonii. Na płycie znajdziemy takie bałkańskie evergreeny jak „Jovano, Jovanke” czy bardzo popularny u nas, dzięki wielu różnorakim wykonaniom, „Ederlezi”. A piękną melodię „Dilmany”, znaną choćby z płyt Le Mystere Des Voix Bulgares, zespół, podobnie jak na swym debiucie, okrasił równie wyborną oprawą instrumentalną.


Czymś jeszcze, co zwraca uwagę od początku, jest doskonała realizacja dźwięku. Sarakina od pierwszej płyty pozostaje wierna jednemu realizatorowi, Tadeuszowi Mieczkowskiemu, który i tutaj nie zawodzi. Gdyby nie brawa między poszczególnymi utworami, ciężko byłoby zorientować się, że mamy do czynienia z rejestracją „live”. Brzmienie jest bardzo selektywne, przejrzyste, ale zrównoważone. Muzyka nie traci więc tu nic ze swojej pierwotnej dzikości. Kunsztowne dialogi instrumentów, świetne harmonie, połamane rytmy i jazzowe klimaty sprawiają, że płyty słucha się z przyjemnością. Zresztą muzycy to mistrzowie w swoim fachu. Lider i kompozytor Sarakiny, Jacek Grekow, odłożył na bok akordeon - który od początku, na równi z bałkańskim instrumentarium definiował brzmienie grupy - ale tradycyjnie pozostał przy kavalu - bałkańskim, drewnianym flecie i dudach. Jan Mlejnek gra na klarnecie i tamburze (instrument strunowy), Mateusz Bielski na kontrabasie, a Krzysztof Ostasz na instrumentach perkusyjnych.

Niewiele jest u nas grup inspirujących się muzycznym folklorem Bałkanów. Sarakina od swoich początków zalicza się do ścisłej czołówki tego nurtu, a ten koncertowy album tylko potwierdza, że zespół jest ciągle w świetnej formie.

Sarakina w sieci


Senior Cartero


tagi: folk (192)  polskie (886)  recenzje (806)  sarakina (3)  world_music (22) 
komentarze