Kolejna interesująca płyta z tegorocznego cyklu „Jesień z folkiem”.
Grupa Trzy Dni Później kojarzona była do tej pory głównie z nurtem poezji śpiewanej. Pamiętajmy jednak, że początkową inspirację dla poszukiwań własnego języka wyrazu stanowiła dla zespołu muzyka ludowa. Na wydanej właśnie swojej trzeciej już płycie, grupa zwraca się znów w kierunku korzeni, choć mamy tu do czynienia z całkowicie odmiennym spojrzeniem na rodzimą tradycję.
Album wypełnia spokojna, nostalgiczna, miejscami bardzo smutna muzyka. Podstawą są tu oczywiście zmyślnie przeplatane głosy Joanny Piwowar-Antosiewicz, Marty Piwowar i Marty Groffik-Perchel. Wokalnemu tercetowi towarzyszy Paweł Odorowicz, altowiolista związany od lat z naszą sceną folk, oraz minimalistyczna, chłodna elektronika. Takie skromne instrumentarium w zupełności wystarczy, jeśli tylko posiada się własną wizję. „Pokój jej cieniom” to płyta utrzymana w jednorodnym, refleksyjnym klimacie, choć niekiedy muzyka potrafi zaskoczyć. Jak w „Latorośli”, gdzie subtelne głosy skonfrontowane zostają nieoczekiwanie z mocnym, wręcz agresywnym brzmieniem elektroniki. Równie niepokojący jest sam koniec płyty; szczególnie druga część „Wyjścia” z jego upiornym finałem. Ambientowe tła rzadko zespalają się z rytmami, ale jeśli już ma to miejsce, efekty są świetne. Jak w przypadku leniwego, trip hopowego „Ester (woda)”, czy niosącego ze sobą echa pierwotnego rytuału, pełnego kosmicznej przestrzeni „Anne (ogień)”. Syntetyczne brzmienia używane są bardzo oszczędnie, niekiedy ograniczają się jedynie do kilku dźwięków, ale to właśnie one w głównej mierze tworzą tutaj tę specyficzną, czasem oniryczną, czasem tajemniczą, miejscami bardzo mroczną aurę.
Równie ważną rolę pełnią na płycie słowa. Są one jakby pomostem łączącym pokolenia. Tematy ludowe, zasłyszane od babć wokalistek, sąsiadują tu z autorską poezją Joanny Piwowar-Antosiewicz, opartą na tekstach Anny Louise Karsch i Ester Golan. Obie przywoływane w tytułach utworów poetki związane były z Dolnym Śląskiem, a w różnej mierze też z Głogowem - rodzinnym miastem Trzy Dni Później - i mimo że ich życiorysy dzielą blisko dwa stulecia, twórczość obu kobiet cechuje się podobną problematyką i wrażliwością. Jak mówi zresztą sama liderka grupy: „Rzeczywistość, która opisałyśmy w tym albumie, widziana również ich oczami, to próba uratowania ponadczasowego świata, w którym człowieka definiuje nie jego narodowość, pochodzenie czy status społeczny, ale działania, jakie podejmuje, aby ocalić człowieczeństwo w sobie i w innych”.
Warto również na koniec wspomnieć o szacie graficznej wydawnictwa. Bardzo ciekawa okładka, a w środku teksty i zdjęcia; wszystko utrzymane w czarno-białej (ze skromnymi, zielonymi dodatkami), stonowanej i dość ciemnej stylistyce. Warstwa wizualna dotrzymuje więc kroku muzyce, ale mimo tego radziłbym, aby trzymać tę płytę z dala od osób ze skłonnościami do depresji. Szczególnie teraz, gdy dni coraz krótsze, a słońca jak na lekarstwo. Wszystkim pozostałym album można polecić z całą odpowiedzialnością, zaś dla tych, których interesuje nowy sposób podejścia do tradycji (nie tylko tej ludowej), to pozycja obowiązkowa.
Trzy Dni Później w sieci
Grupa Trzy Dni Później kojarzona była do tej pory głównie z nurtem poezji śpiewanej. Pamiętajmy jednak, że początkową inspirację dla poszukiwań własnego języka wyrazu stanowiła dla zespołu muzyka ludowa. Na wydanej właśnie swojej trzeciej już płycie, grupa zwraca się znów w kierunku korzeni, choć mamy tu do czynienia z całkowicie odmiennym spojrzeniem na rodzimą tradycję.
Album wypełnia spokojna, nostalgiczna, miejscami bardzo smutna muzyka. Podstawą są tu oczywiście zmyślnie przeplatane głosy Joanny Piwowar-Antosiewicz, Marty Piwowar i Marty Groffik-Perchel. Wokalnemu tercetowi towarzyszy Paweł Odorowicz, altowiolista związany od lat z naszą sceną folk, oraz minimalistyczna, chłodna elektronika. Takie skromne instrumentarium w zupełności wystarczy, jeśli tylko posiada się własną wizję. „Pokój jej cieniom” to płyta utrzymana w jednorodnym, refleksyjnym klimacie, choć niekiedy muzyka potrafi zaskoczyć. Jak w „Latorośli”, gdzie subtelne głosy skonfrontowane zostają nieoczekiwanie z mocnym, wręcz agresywnym brzmieniem elektroniki. Równie niepokojący jest sam koniec płyty; szczególnie druga część „Wyjścia” z jego upiornym finałem. Ambientowe tła rzadko zespalają się z rytmami, ale jeśli już ma to miejsce, efekty są świetne. Jak w przypadku leniwego, trip hopowego „Ester (woda)”, czy niosącego ze sobą echa pierwotnego rytuału, pełnego kosmicznej przestrzeni „Anne (ogień)”. Syntetyczne brzmienia używane są bardzo oszczędnie, niekiedy ograniczają się jedynie do kilku dźwięków, ale to właśnie one w głównej mierze tworzą tutaj tę specyficzną, czasem oniryczną, czasem tajemniczą, miejscami bardzo mroczną aurę.
Równie ważną rolę pełnią na płycie słowa. Są one jakby pomostem łączącym pokolenia. Tematy ludowe, zasłyszane od babć wokalistek, sąsiadują tu z autorską poezją Joanny Piwowar-Antosiewicz, opartą na tekstach Anny Louise Karsch i Ester Golan. Obie przywoływane w tytułach utworów poetki związane były z Dolnym Śląskiem, a w różnej mierze też z Głogowem - rodzinnym miastem Trzy Dni Później - i mimo że ich życiorysy dzielą blisko dwa stulecia, twórczość obu kobiet cechuje się podobną problematyką i wrażliwością. Jak mówi zresztą sama liderka grupy: „Rzeczywistość, która opisałyśmy w tym albumie, widziana również ich oczami, to próba uratowania ponadczasowego świata, w którym człowieka definiuje nie jego narodowość, pochodzenie czy status społeczny, ale działania, jakie podejmuje, aby ocalić człowieczeństwo w sobie i w innych”.
Warto również na koniec wspomnieć o szacie graficznej wydawnictwa. Bardzo ciekawa okładka, a w środku teksty i zdjęcia; wszystko utrzymane w czarno-białej (ze skromnymi, zielonymi dodatkami), stonowanej i dość ciemnej stylistyce. Warstwa wizualna dotrzymuje więc kroku muzyce, ale mimo tego radziłbym, aby trzymać tę płytę z dala od osób ze skłonnościami do depresji. Szczególnie teraz, gdy dni coraz krótsze, a słońca jak na lekarstwo. Wszystkim pozostałym album można polecić z całą odpowiedzialnością, zaś dla tych, których interesuje nowy sposób podejścia do tradycji (nie tylko tej ludowej), to pozycja obowiązkowa.
Trzy Dni Później w sieci
komentarze