Album, który fanów Baaby na pewno ucieszy. Nawet tych, którzy nie wyobrażają sobie tego zespołu bez Macio Morettiego.
Płyta została nagrana przez czterech muzyków dowodzonych przez Bartosza Webera, a za perkusją zasiadł tym razem Jan Młynarski. Macio akurat podczas trwania tej sesji był zajęty innymi projektami i stąd na "Ester..." jest nieobecny...
Baaba bez niego nie oddaliła się od wcześniej eksplorowanych ścieżek. Nowe kompozycje to także mikstura złożona z elementów jazzu, rocka i ambitnej elektroniki. Do tego mamy sample wypreparowane z fragmentów muzyki rozrywkowej, a wszystko to podbite brykającym pulsem sekcji rytmicznej.
Na pewno nie jest to muzyka lekkostrawna. Repetycje, zapętlenia i wszelakie "powikłania" melodyczne, jakie aplikują nam muzycy niemalże w każdym utworze, mogą być dużym wyzwaniem dla tych, którzy tej konwencji wcześniej nie znali... Już pierwsza kompozycja („Sopole”) rozpoczyna się bowiem od akordów tak "porwanych", że pewnie niejeden odbiorca odniesie wrażenie, że to jego odtwarzacz jest niewydolny albo płyta ma jakąś usterkę. Warto zatem przyjąć przed słuchaniem zasadę, że wszelkie efekty są zamierzone, a regulowanie odbiorników bezpodstawne.
Chyba najlepszym tego przykładem jest "Little Symphony" wypełniona dźwiękami przypominającymi soundtracki gier komputerowych sprzed lat, przełamanymi przez jazzowe wibracje. Dużo dzieje się także w "Al Palm", zdominowanym przez częste zmiany tempa.
Na tym tle wyróżnia się utwór „Sześć, cześć” (chyba najbardziej elektroniczny numer na albumie), ale to jedyna przerwa na oddech, bo panowie nie stosują taryfy ulgowej, czego dowodem jest także finał płyty. „Ręce zmęczone i pot na czole”, które wieńczą dzieło, to w całym tym materiale najtrudniejszy do zagrania numer (tak go przedstawia Weber w wywiadach) i faktycznie jest to wymagająca, podkręcona rytmicznie forma – nazwa zatem adekwatna.
Moje uszy też są trochę zmęczone po kolejnym już odtworzeniu "Easter Christmas", ale na pewno będę jeszcze do tej płyty wracał.
Baaba w sieci
Płyta została nagrana przez czterech muzyków dowodzonych przez Bartosza Webera, a za perkusją zasiadł tym razem Jan Młynarski. Macio akurat podczas trwania tej sesji był zajęty innymi projektami i stąd na "Ester..." jest nieobecny...
Baaba bez niego nie oddaliła się od wcześniej eksplorowanych ścieżek. Nowe kompozycje to także mikstura złożona z elementów jazzu, rocka i ambitnej elektroniki. Do tego mamy sample wypreparowane z fragmentów muzyki rozrywkowej, a wszystko to podbite brykającym pulsem sekcji rytmicznej.



Na pewno nie jest to muzyka lekkostrawna. Repetycje, zapętlenia i wszelakie "powikłania" melodyczne, jakie aplikują nam muzycy niemalże w każdym utworze, mogą być dużym wyzwaniem dla tych, którzy tej konwencji wcześniej nie znali... Już pierwsza kompozycja („Sopole”) rozpoczyna się bowiem od akordów tak "porwanych", że pewnie niejeden odbiorca odniesie wrażenie, że to jego odtwarzacz jest niewydolny albo płyta ma jakąś usterkę. Warto zatem przyjąć przed słuchaniem zasadę, że wszelkie efekty są zamierzone, a regulowanie odbiorników bezpodstawne.
Chyba najlepszym tego przykładem jest "Little Symphony" wypełniona dźwiękami przypominającymi soundtracki gier komputerowych sprzed lat, przełamanymi przez jazzowe wibracje. Dużo dzieje się także w "Al Palm", zdominowanym przez częste zmiany tempa.



Na tym tle wyróżnia się utwór „Sześć, cześć” (chyba najbardziej elektroniczny numer na albumie), ale to jedyna przerwa na oddech, bo panowie nie stosują taryfy ulgowej, czego dowodem jest także finał płyty. „Ręce zmęczone i pot na czole”, które wieńczą dzieło, to w całym tym materiale najtrudniejszy do zagrania numer (tak go przedstawia Weber w wywiadach) i faktycznie jest to wymagająca, podkręcona rytmicznie forma – nazwa zatem adekwatna.
Moje uszy też są trochę zmęczone po kolejnym już odtworzeniu "Easter Christmas", ale na pewno będę jeszcze do tej płyty wracał.
Baaba w sieci
komentarze