sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

Kiev Office – „ Statek Matka”

0 25-12-2014 18:16

Pot i brud… i dobre piosenki.

Kiev Office przez kilka lat funkcjonowania mocno wrósł w trójmiejską scenę. Może brzmi to banalnie, trochę jak z notki bio, ale wymieniając jednym tchem najciekawsze trójmiejskie zespoły rockowe, nie można nie wspomnieć i o nich.

„Statek Matka” to przypomnienie, że Kiev Office dla tworzącej go trójki muzyków Michał Miegonia, Joanny Kucharskiej i Krzysztofa Wrońskiego jest wciąż projektem najważniejszym. To też zapewne jedna z najszybciej stworzonych płyt tego roku, w tempie dostępnym doprawdy dla nielicznych – numery powstały na czterech próbach, a materiał zarejestrowano w ciągu 8 godzin. Na setkę oczywiście.

Mamy więc „na żywo, ale w studio”. Jeśli założeniem było, by na nagraniach zachować energię z koncertów, to brawo, udało się. Oczywiście nie byli bezbłędni, chcący doszuka się niedoskonałości (choćby bolesna solówka pod koniec „Po południu Mechowo”) - tylko co z tego? „Statek Matka” to materiał – podobnie jak poprzednie płyty KO – wybitnie prawdziwy, nieretuszowany, szczery. Urzeka mnie dążenie grupy do prostoty – nawet jeśli w ich muzyce niemało jego gitarowego eksperymentu, to najważniejsza pozostaje jednak moc składu optymalnego dla muzyki rockowej: trio. I postawienie na piosenki. To zawsze było charakterystyczne dla Kiev Office: improwizacja ok, ale przede wszystkim dobra rokendrolowe piosenki. Jak mówi Michał Miegoń: Napisanie prostej, chwytliwej gitarowej piosenki, która nie zginie w gąszczu innych, to w tych czasach wyzwanie o wiele większe niż eksperymenty.

Mamy na „Statku Matce” niemało takich. Nawet post punkowe, czadowe numery jak „Biała Śmierć”, „Zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury” czy „Statek Matka” dzięki chwytliwym refrenom i chórkom Asi wpadają w ucho. Oni zawsze umieli pisać dobre piosenki i najbardziej przebojowe, ocierające się o indie „Bulwar Molo” jest tu tego najlepszym przykładem. Nie tracą przy tym psychodeliczno-szugejzowego polotu (świetny „Opat” oraz „Girls from Rewa, Boys from Hel”). Jak zawsze jest też czego posłuchać pod względem tekstowym – Miegoń tworzy ciekawe liryki, enigmatyczne, ale zakotwiczone w trójmiejskiej rzeczywistości. Tym razem jak sam przyznaje, wszystkie teksty inspirowane były historiami z jego życia.

Niespecjalnie można tę płytę wyróżnić pośród innych wydawnictw KO. Nie ma tu żadnej rewolucji. To stare dobre Kiev Office, które znamy. Ale tych 9 piosenek nagranych trochę na kolanie to jedne z najlepszych kompozycji zespołu. Mało kto potrafi w tak bezpretensjonalny sposób połączyć piosenkowość i hałaśliwe szarpidructwo. Nie wiem, czy o grupie istniejącej 8 lat można napisać, że dojrzała, ale z płyty na płytę słucha się ich coraz przyjemniej.

Ps: na tyle przyjemnie, że Kiev Office z przyjemnością zaprosiliśmy na koncert do Szczecina w ramach naszego cyklu koncertowego. Szykujcie się, 23.01.2015. Szczegóły TUTAJ.



Kiev Office w sieci


rad


tagi: kiev_office (1)  polskie (886)  recenzje (806)  rock (485) 
komentarze