Danie kuchni con-fusion, czyli muzyczne docieranie się ze Wschodem.
Igor Spolski to człowiek, który jako jeden z pierwszych wprowadził na dobre w nadwiślańską muzykę dźwięki ukulele. To muzyk-podróżnik, traktujący oba wcielenia jako uzupełniające się niczym ying-yang. Wydał właśnie swoją drugą płytę, która oddaje cztery lata doświadczeń z jego wypraw do Azji.
Ta płyta rzeczywiście zabiera nas za Kaukaz. Podróżujemy z Igorem właściwie każdym środkiem transportu: rikszą, łodzią, zatłoczonym pociągiem (który wcale się nie różni zbytnio od PKP), czy autobusem – „po obwodnicy tłocznego Katmandu”. Podróżujemy też każdym zmysłem. To podróż, w której języki tracą znaczenie. Teksty niepostrzeżenie przelatają się angielskim, polskim, francuskim, i pełne są azjatyckich wtrąceń.
Igor tworzy niezwykle sugestywne obrazy w swoich opowieściach. Udaje mu się ciekawie przedstawić charakter tamtejszych społeczeństw: z jednej strony koloryt, gościnność, beztroskę, ale i burd czy bolesną szarzyznę życia, tak niechętnie dostrzeganą przez turystów („Rikishman”). Przenosimy się do świata, w którym wszystko jest inne, począwszy od spojrzenie na czas, rzeczywistość i sprawy duchowe („Born to be Born”, „Blues Hindusa”).
Ale o tym, że zapomnienie się we wschodnich podróżach to nie tylko przygoda, ale i dylemat życiowy, tęsknota, czasami samotność, mówi „Cel Ne Pal”. Jak daleko byś nie pojechał, to twoje miejsce na ziemi czeka na ciebie. A z nim ludzie, którzy tęsknią.
Muzycznie jest na pograniczu folku i popu. Eklektycznie i egzotycznie, ale przede wszystkim piosenkowo. Pełno jest też sampli złapanych w czasie podróży. Szkoda tylko, że aż 3 utwory z 10, pochodzą z pierwszej płyty. Co prawda zyskały nowe aranżacje, ale jednak znamy już je dobrze.
Ta płyta – jak i wcześniejsza twórczość muzyczno-podróżnicza Igora - ma niezwykle przyjacielski, ciepły klimat. Historie pełne są bystrych zabaw słownych i niosą pozytywne nastawienie autora – do ludzi, do obcego przecież świata („ulicami nie chodzą biali, więc boisz się mniej”).
Nikt tak genialnie nie łączy podróżowania z muzyką jak Spolski. Dzięki płycie „Wakacje z Hindusami” na Wschód może wybrać się każdy, w kogo ręce wpadnie krążek. Bez ciśnięcia się 64 godzin w indyjskim „ekspresie”. Ta płyta rozgrzewa już zimą. Im bliżej wiosny, tym smakować powinna coraz lepiej.
Igor Spolski & The Dudes
Igor Spolski to człowiek, który jako jeden z pierwszych wprowadził na dobre w nadwiślańską muzykę dźwięki ukulele. To muzyk-podróżnik, traktujący oba wcielenia jako uzupełniające się niczym ying-yang. Wydał właśnie swoją drugą płytę, która oddaje cztery lata doświadczeń z jego wypraw do Azji.
Ta płyta rzeczywiście zabiera nas za Kaukaz. Podróżujemy z Igorem właściwie każdym środkiem transportu: rikszą, łodzią, zatłoczonym pociągiem (który wcale się nie różni zbytnio od PKP), czy autobusem – „po obwodnicy tłocznego Katmandu”. Podróżujemy też każdym zmysłem. To podróż, w której języki tracą znaczenie. Teksty niepostrzeżenie przelatają się angielskim, polskim, francuskim, i pełne są azjatyckich wtrąceń.
Igor tworzy niezwykle sugestywne obrazy w swoich opowieściach. Udaje mu się ciekawie przedstawić charakter tamtejszych społeczeństw: z jednej strony koloryt, gościnność, beztroskę, ale i burd czy bolesną szarzyznę życia, tak niechętnie dostrzeganą przez turystów („Rikishman”). Przenosimy się do świata, w którym wszystko jest inne, począwszy od spojrzenie na czas, rzeczywistość i sprawy duchowe („Born to be Born”, „Blues Hindusa”).
Ale o tym, że zapomnienie się we wschodnich podróżach to nie tylko przygoda, ale i dylemat życiowy, tęsknota, czasami samotność, mówi „Cel Ne Pal”. Jak daleko byś nie pojechał, to twoje miejsce na ziemi czeka na ciebie. A z nim ludzie, którzy tęsknią.
Muzycznie jest na pograniczu folku i popu. Eklektycznie i egzotycznie, ale przede wszystkim piosenkowo. Pełno jest też sampli złapanych w czasie podróży. Szkoda tylko, że aż 3 utwory z 10, pochodzą z pierwszej płyty. Co prawda zyskały nowe aranżacje, ale jednak znamy już je dobrze.
Ta płyta – jak i wcześniejsza twórczość muzyczno-podróżnicza Igora - ma niezwykle przyjacielski, ciepły klimat. Historie pełne są bystrych zabaw słownych i niosą pozytywne nastawienie autora – do ludzi, do obcego przecież świata („ulicami nie chodzą biali, więc boisz się mniej”).
Nikt tak genialnie nie łączy podróżowania z muzyką jak Spolski. Dzięki płycie „Wakacje z Hindusami” na Wschód może wybrać się każdy, w kogo ręce wpadnie krążek. Bez ciśnięcia się 64 godzin w indyjskim „ekspresie”. Ta płyta rozgrzewa już zimą. Im bliżej wiosny, tym smakować powinna coraz lepiej.
Igor Spolski & The Dudes
komentarze