sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

Nervy - „Nervy”

0 19-02-2015 17:54

Takiej muzyki jeszcze u nas nie było.

Nervy to twór powstały z inicjatywy dwóch znaczących postaci naszej sceny elektronicznej: Igora Pudło ze Skalpela oraz lidera Őszibaracka, Agima Dzeljilji. Po jakimś czasie, producencki duet zaprosił do współpracy perkusistę Jana Młynarskiego (cenionego sidemana, również muzyka Őszibaracka) oraz sekcję dętą. W pełni skompletowany skład, premierowo zaprezentował się na scenie pod koniec 2013 roku i z miejsca stał się objawieniem. Zaś jesienią roku ubiegłego grupa zadebiutowała pełnowymiarowym albumem, zatytułowanym po prostu „Nervy”.

Płyta przynosi muzykę całkowicie nowatorską, oryginalną; muzykę jakiej jeszcze u nas nie było. Te dziewięć zawartych tu utworów to fenomenalna mieszanka muzyki współczesnej z samplingiem i eksperymentalnym techno, okraszona wybornymi partiami instrumentów dętych. Album intryguje od pierwszych dźwięków. Krótki, pełniący rolę intra „Preambulum” zaczyna się spokojnie; słyszymy improwizujący, jazzowy kontrabas, majestatyczne dęciaki, ale w tle czuć już tę energię, która lada moment może wybuchnąć. I rzeczywiście, zaraz potem, brass band zostaje zmieciony z głośników potężną, dubstepową nawałnicą. Ale za chwilę kompozycja kieruje się już na inne tory, a przed oczami stają obrazy z pionierskiej dla filmowego dokumentu, trylogii „Quatsi”, Godfreya Reggio. A to za sprawą nawiązań do klasyków minimal music, z Philipem Glassem na czele. Repetytywne sekwencje rytmiczne, kaskady galopujących beatów są tu, podobnie jak w cyklu Reggio, odzwierciedleniem tempa życia współczesnego świata, którego podstawową i niezmienną cechą jest zmienność. Ten porywający trans słychać najwyraźniej w takich utworach jak „Ami” i „Serge Africa”. Chwilę wytchnienia przynosi umieszczona pomiędzy nimi, oniryczna „Arkadia”. Wcześniej zwraca uwagę, pełen glitchowych zabaw „Noiko”, mogący kojarzyć się z dokonaniami niemieckiego duetu Mouse On Mars. Z kolei „Romania” niesie ze sobą echa psychodelicznego rocka końca lat 60.

Płytę zamyka najbardziej taneczny z całego zestawu „Extatic”. To oparte na pogiętym i zaloopowanym fragmencie „Strzeż się tych miejsc” Klausa Mitffocha, doprawione gorącym funkiem i disco a la Jimi Tenor. Rasowy, parkietowy wymiatacz.

Nervy bawią się muzyką jak klockami, tworząc swoje karkołomne konstrukcje z zadziwiającą lekkością. Masywne, mechaniczne beaty, przeplatają koronkowo ciętymi samplami i nasycają ciepłem analogowej elektroniki oraz żywej sekcji dętej. Nie sposób też nie wspomnieć tu o roli jaką pełni w grupie perkusista. To co wyprawia Młynarski - zwłaszcza w drugiej części płyty - zapiera po prostu dech w piersiach. Zwraca również uwagę szata graficzna wydawnictwa, wtórująca nie tylko cyrkowym melodyjkom, wygrywanym tu i ówdzie przez dęciaki, ale głównie, dominującej na krążku brzmieniowo-rytmicznej ekwilibrystyce.

Jest jeszcze coś, co wyróżnia ten album wśród innych. To niebywałe poczucie humoru towarzyszące tym dźwiękowym obrazkom. Przypomina się tu szwajcarski duet Yello, wymieniany również przez wrocławskich muzyków jako jedno ze źródeł inspiracji. Jak to już kiedyś zgrabnie określono: „zupełnie niepoważna poważna muzyka”. Podsumowując jednym zdaniem: pojawienie się grupy Nervy na naszej rodzimej scenie, to jedno z najciekawszych wydarzeń muzycznych ostatnich lat.



Nervy w sieci

Senior Cartero


tagi: elektronika (161)  nervy (1)  polskie (886)  recenzje (806) 
komentarze