sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

KRÓL – „Wij”

0 22-04-2015 15:29

Witajcie w 101 recenzji albumu „Wij” autorstwa Błażeja Króla…

Prawda taka, że pewnie będzie to jeden z najczęściej opisywanych krążków tego roku. Bo KRÓL trafia do przetrawionych smutkiem serc nadwrażliwców, jak i do poszukujących w muzyce ducha eksperymentu. A strzępami ładnych melodii zahacza jeszcze tzw. masowego odbiorcę.

Nowa płyta, choć niesie sporo zmian, jednego z pewnością nie zmieni. Przy swoim zdaniu pozostawi tych, którzy w twórczości Króla widzą grafomańską ultrahipsterską masturbację, jak i tych, którzy mają go za mesjasza i nowatora, który osiągnął mistrzostwo w łączeniu piosenki poetyckiej z elektroniką. Zwykło się mówić, że prawda leży gdzieś po środku…

Na „Wij” Król, mimo spójnej formy, którą doskonale znamy z jego poprzednich płyt, wychodzi z rozmemłanych, eterycznych, elektronicznych mgieł do kawałków o silniej zaznaczonej rytmice i – o ile w jego przypadku w ogóle może być o tym mowa – do bardziej piosenkowych ram. „Szlag” w mniej udziwnionym wydaniu mógłby być hitem wśród przeszywających nostalgią ballad.

Po raz pierwszy pojawiają się kawałki tak mocno nasączone pulsem. „Start” skonstruowany jest na bazie wyraźnego basowego motywu, a znakomite singlowe „Zaklęcie” poza spokojnymi momentami, można wręcz posądzić o taneczny potencjał. To zasługa masywnego, energicznego basu. Zresztą ten kawałek to absolutne arcydzieło.


Typowe królowe elektroniczne zawiesiny brzmią teraz bardziej ejtisowo, dzięki automatowi perkusyjnemu i chłodnym syntezatorom („Zły”, „Za nimi”). Ożywił nam się KRÓL. Jest to swego rodzaju powrót do pierwotnej idei, która gdzieś na starcie została odrzucona. W 2011 roku jeszcze jako Ulica Krokodyli, Król grał z żywą perkusją. Jak się okazało, była to decyzja trafna, bo to ambientopodobna twórczość UL/KR dała Królowi spełnienie, chwałę i popularność. Teraz wraca do perkusji na swoich zasadach – nie rockowo, lecz syntetycznie, bardziej w wersji disco i new wave. I znowu jest to dobry wybór. Nowa energia w utworach ożywiła coś, co wydawało się hermetyczne, pełne i skończone. W dodatku nie zatracił nic ze swojego stylu, który jest zupełnie unikalny. Kiedyś to do jego twórczości będziemy odnosić ukazujące się, nowe wydawnictwa.

Nie ma na tej płycie słabych utworów, nie ma średnich. Każdy z numerów (no może poza bonusem) to poruszająca muzyczno-emocjonalna pigułka. To kolejny raz znakomite, plastyczne teksty napisane w introwertyczny i zagmatwany sposób. Nie zawsze wiadomo o czym śpiewa KRÓL, ale zawsze czuć, co chce przekazać.

Niesamowite, że ten gość ma tyle świetnym numerów w zanadrzu. Że nawet roczny cykl wydawniczy nie jest dla niego zbyt intensywny i w żaden sposób nie odbija się na klasie kolejnych materiałów. A przecież każda poprzednia płyta była w wąskim gronie aspirujących do polskiego albumu roku. I ta też będzie. I powinna być, bo z całej królewskiej czwórki jest najlepsza.

KRÓL w sieci

rad


tagi: alternative_pop (68)  elektronika (161)  polskie (886)  recenzje (806) 
komentarze