sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

The Throne - „Singularity”

0 11-06-2015 11:33

Mocne uderzenie ze szczecińskiej ziemi.

To z pięć lat czekania na jakiekolwiek wydawnictwo, prócz zeszłorocznego singla „Wolves”. Pięć lat temu ukazała się NAPRAWDĘ ZA KRÓTKA EPka „fig.2”, jakże zresztą odmienna od dotychczasowych dokonań The Throne.

Wydawało mi się, że na „fig.2” prezentowali smutny, acz mroczny hardkor – czyli rzecz nie do końca oryginalną. „Wolves” zaatakowało totalnie zajebistym stonerowym riffem a'la The Sword, ale „Singularity”? Totalna kosa, którą naprawdę ciężko zaszufladkować.

Ostatnio po tym udaje mi się poznać dobrą muzykę – tak jest choćby z mojąpołową, czy Złotą Jesienią. Nie mam pojęcia od której strony ugryźć takie granie. „Singularity” nie jest żadnym odstępstwem od reguły – sporo post-metalowego grania, ale i hardkorowego – zarówno spod znaku co mroczniejszych krastów, jak i klasycznego, mocnego ciosu w pysk.

Najnowsze wydawnictwo szczecińskiego ansamblu to 10 numerów. Wydaje się 10 zgoła od siebie innych numerów, ale tworzących jednak spójną całość. Trzy z nich to instrumentale – i o ile „Five Years” pełni rolę typowego intra, „Interlude” to spokojny, acz „niepokojący” przerywnik, to „Room 101” mógłby na tej płycie być dopiero od jego drugiej połowy. Po czwartej minucie bowiem robi się ciekawie w tej całej ascetycznej formie – wcześniejsza część natomiast kompletnie do mnie nie przemawia – za mało tu szlamu towarzyszącemu pozostałym utworom na tej płycie, a za dużo cukierkowości a'la późniejsze dokonania Explosions In The Sky. I te filmowe cytaty, których pełno ostatnimi czasy na hardkorowych/stonerowych albumach. Trzy razy nie.

Jest to jednak łyżka dziegciu w beczce miodu, bo każda róża ma swój cierń, itp., itd... Reszta „Singularity” to bardzo wysoki poziom muzyki zawieszonej pomiędzy post-metalem, dark hardcore a motywami wyciągniętymi gdzieś z post-rockowych płyt wieńczących poprzednie millenium. Takie momenty, jak końcówka „Monument”, „Singularity”, czy bridge w „Mothers” to absolutne majstersztyki.

Nie brakuje tu jednak ciężaru – właśnie „Mothers” jest jednym z ciekawszych pod tym względem utworów na „Singularity”, ze względu na połamany wstęp, klimatyczny bridge i przebijające się tu i ówdzie riffy w klimacie zeszłorocznego „Wolves”. „Watch and Rot” to z kolei atak niczym prosto ze stajni Deathwish Inc. - fani Harm's Waya na pewno byliby zadowoleni. Podobnie zresztą z walcowatym „Feed The Machine”, które jest chyba najcięższym numerem na płycie.

„Singularity” nie jest płytą łatwą – choćby ze względu na problemy z zaszufladkowaniem. Nie jestem tu niczego pewien i trochę ryzykowałbym stwierdzeniem „na pewno spodoba się...”. Mogę powiedzieć, że na pewno spodoba się osobom o otwartych głowach z zamiłowaniem do ciężkiej muzyki – definitywnie jednak tej spod znaku Eyehategod, Harm's Way czy Converge, a nie Cryptopsy.

Lubię, gdy muzycy potrafią zbudować strasznie ciężką i gęstą atmosferę nie atakując ze wszystkich stron gitarowymi popisami czy podkręcaniem tempa pod riffy. Użyte tu właśnie kompozycje wydają się być oszczędne i ...ze smakiem? Nie odczułem żadnych zgrzytów jeśli chodzi o nadmiar efektów, brzmienie garów czy wokal – oczywiście poza „słodkim Room 101”. Marcin Rybicki z Left Hand Sounds zrobił robotę.

To, co w The Throne bardzo lubię, to również arty – na koszulkach, Facebooku czy na płycie – a te są autorstwa Olgi Jelly Kisielewicz i Michała z NDZW Art.. Połączenie ich artów z muzyką chłopaków na solidnie wydanej Singularity spełnia swoją rolę.

Niech ta maszyna nadal się kręci, bo The Throne ma naprawdę spory potencjał. Solidny kandydat do jednej z ciekawszych metalowych polskich płyt tego roku. No bo kto inny? Nowy Frontside?



The Throne w sieci

Igor Prusakowski


tagi: metal (30)  polskie (886)  recenzje (806)  the_throne (3) 
komentarze