Wbrew tytułowi, bardzo kolorowa płyta
O pracach nad nowym albumem ekipy dowodzonej przez charyzmatycznego Antoniego „Ziuta” Gralaka słuchać było już od jakiegoś czasu. Wszystko zaczęło się w roku 2011, w Rogalowie, w analogowym studio Wojtka Czerna. Graal rozpoczął nagrania w kwartecie (obok Ziuta: Budyń z Pogodna, Ola Rzepka i Darek Sprawka), ale wraz z postępem w realizacji płyty, rozrósł się do dziesięcioosobowej orkiestry. Do wyżej wymienionych i młodej krwi w postaci Marka Pospieszalskiego i Klaudiusza Kłoska, dołączyła nieśmiertelna sekcja rytmiczna (Locko Richter – Arek Skolik) i tuzy naszego jazzu: Alek Korecki i Bronek Duży.
Co przynoszą nam „Czarne 13”? Przede wszystkim niespotykaną wcześniej na płytach Graala ilość śpiewu i melodeklamacji. Wokalistą i autorem wszystkich tekstów jest tu Budyń. Jego zakręcone, surrealistyczne liryki wysuwają się na pierwszy plan, ale muzyka wcale nie pełni roli służebnej wobec słowa. Frapujące partie instrumentalistów, improwizowane jazdy, hipnotyczny trans: „Czarne 13” pulsują żywymi kolorami i zaskakują raz za razem. Podobnie jak na swoich wcześniejszych płytach, Graal pokazuje co znaczy siła kolektywnego grania. Z jednej strony słychać tu big bandową tradycję i echa ludowych orkiestr, z drugiej ducha free i harmolodic spod znaku Ornette'a Colemana. Są też odniesienia do lat 80. i bardzo kreatywnego wówczas nurtu off-jazzu. Z takimi grupami jak Young Power, Free Cooperation czy, przede wszystkim, Tie Break, łączą Graala nie tylko związki personalne, ale też, mówiąc jednym zdaniem, otwarte podejście do konwencji. Zespół scala te wszystkie wątki wpisując dodatkowo lwią część kompozycji w piosenkową formułę. Tak skonstruowany album jest majstersztykiem w swojej klasie. Akademicki jazz, z całą swoją koturnowością i nadęciem nie ma tu czego szukać. Graal po raz kolejny stawia na spontan, ludyczność i pozytywną energię. A przy okazji przypomina, że jazz to muzyka ludowa, której korzenie tkwią nie tylko w czarnej tradycji, ale również w jarmarcznej rozrywce początków ubiegłego wieku.
Na koniec fragment swoistego manifestu grupy, pochodzącego wprawdzie sprzed kilkunastu lat, ale wciąż aktualnego: „Siła Graala polega na jego autentyczności i uczciwości, Graal nie powie wam że to nie jest tym czym jest. GRAAL JEST BEZKOMPROMISOWY. On nie chce nic od was, cieszy się radością tworzenia, dając wam gwarancję najwyższej jakości. Graal stoi po jasnej stronie mocy, walczy z postępującym konsumpcjonizmem, walczy o przyczółki prawdy i o sztukę prawdziwą.” I te słowa najlepiej i najkrócej charakteryzują nie tylko album „Czarne 13”, ale i całą artystyczną drogę formacji rodem z Miasta Świętej Wieży.
O pracach nad nowym albumem ekipy dowodzonej przez charyzmatycznego Antoniego „Ziuta” Gralaka słuchać było już od jakiegoś czasu. Wszystko zaczęło się w roku 2011, w Rogalowie, w analogowym studio Wojtka Czerna. Graal rozpoczął nagrania w kwartecie (obok Ziuta: Budyń z Pogodna, Ola Rzepka i Darek Sprawka), ale wraz z postępem w realizacji płyty, rozrósł się do dziesięcioosobowej orkiestry. Do wyżej wymienionych i młodej krwi w postaci Marka Pospieszalskiego i Klaudiusza Kłoska, dołączyła nieśmiertelna sekcja rytmiczna (Locko Richter – Arek Skolik) i tuzy naszego jazzu: Alek Korecki i Bronek Duży.
Co przynoszą nam „Czarne 13”? Przede wszystkim niespotykaną wcześniej na płytach Graala ilość śpiewu i melodeklamacji. Wokalistą i autorem wszystkich tekstów jest tu Budyń. Jego zakręcone, surrealistyczne liryki wysuwają się na pierwszy plan, ale muzyka wcale nie pełni roli służebnej wobec słowa. Frapujące partie instrumentalistów, improwizowane jazdy, hipnotyczny trans: „Czarne 13” pulsują żywymi kolorami i zaskakują raz za razem. Podobnie jak na swoich wcześniejszych płytach, Graal pokazuje co znaczy siła kolektywnego grania. Z jednej strony słychać tu big bandową tradycję i echa ludowych orkiestr, z drugiej ducha free i harmolodic spod znaku Ornette'a Colemana. Są też odniesienia do lat 80. i bardzo kreatywnego wówczas nurtu off-jazzu. Z takimi grupami jak Young Power, Free Cooperation czy, przede wszystkim, Tie Break, łączą Graala nie tylko związki personalne, ale też, mówiąc jednym zdaniem, otwarte podejście do konwencji. Zespół scala te wszystkie wątki wpisując dodatkowo lwią część kompozycji w piosenkową formułę. Tak skonstruowany album jest majstersztykiem w swojej klasie. Akademicki jazz, z całą swoją koturnowością i nadęciem nie ma tu czego szukać. Graal po raz kolejny stawia na spontan, ludyczność i pozytywną energię. A przy okazji przypomina, że jazz to muzyka ludowa, której korzenie tkwią nie tylko w czarnej tradycji, ale również w jarmarcznej rozrywce początków ubiegłego wieku.
Na koniec fragment swoistego manifestu grupy, pochodzącego wprawdzie sprzed kilkunastu lat, ale wciąż aktualnego: „Siła Graala polega na jego autentyczności i uczciwości, Graal nie powie wam że to nie jest tym czym jest. GRAAL JEST BEZKOMPROMISOWY. On nie chce nic od was, cieszy się radością tworzenia, dając wam gwarancję najwyższej jakości. Graal stoi po jasnej stronie mocy, walczy z postępującym konsumpcjonizmem, walczy o przyczółki prawdy i o sztukę prawdziwą.” I te słowa najlepiej i najkrócej charakteryzują nie tylko album „Czarne 13”, ale i całą artystyczną drogę formacji rodem z Miasta Świętej Wieży.
komentarze