Dźwięki zza zamkniętych drzwi.
Łukasz Ciszak może i na afisze się nie pcha, ale każdy kto śledzi tzw. polską alternatywę dostrzeże, że gość na miejscu usiedzieć nie może. Naprawdę ciężko zliczyć w ilu projektach się udziala/ł i w ilu różnych funkcjach. Lepiej niech uważa, bo doczeka się w końcu miana „nowego kogoś tam”. Tak jak Ziołek został niedawno przez Wyborczą obwołany nowym Brylewskim. Nie ma żartów.
Nie ma też żartów z solową płytą Łukasza, która niedawno wyszła nakładem Jasieni. Cztery dziesięciominutowe długasy pozwolą wam na dobre osiąść w marsowy nastrój tego materiału. Przywita was „Empire In Decline”, wielowarstwowa opowieść o upadającym mocarstwie. Także tutaj, jak w historii, sam moment upadku jest najbardziej widowiskowy.
Ciszak porusza się gdzieś na styku nojzu i ambientu. Przy czym ów ambient służy mu raczej do budowania napięcia, jako wprowadzenie do świata gitarowych nojzów. Jak w „Remain Alerted” – gdzie od jednolitego tła i strzępów rozmów przechodzi do obłędnego finału. A tam ściana gitar, trans bębnów. Brudno, potężnie, z premedytacją powtarzalnie. Tak powinna brzmieć ta muzyka, rozpierdalać zmysły bez żadnej gracji, bez żadnych niepotrzebnych ozdobników. Pełen zachwyt.
Kiedy Ciszak zagląda w bardziej industrialne brzmienia, jak w „Exit Notes”, czy eksperymentalne, jak w „The Locked Room” przychodzi na myśl twórczość duetu Borowski/Miegoń, którzy eksplorują podobne rewiry, a swoje enigmatyczne dzieła obudowują określoną tematyką. W tym przypadku również tytuły kierują nas w pewne stany emocjonalne, jak najbardziej spójne z nastrojem muzyki.
Dla mnie jedno z ciekawszych wydawnictw tej jesieni. I Jasieni też. Właśnie o taką muzykę w tym kraju nic nie robiłem w latach 80.
Łukasz Ciszak może i na afisze się nie pcha, ale każdy kto śledzi tzw. polską alternatywę dostrzeże, że gość na miejscu usiedzieć nie może. Naprawdę ciężko zliczyć w ilu projektach się udziala/ł i w ilu różnych funkcjach. Lepiej niech uważa, bo doczeka się w końcu miana „nowego kogoś tam”. Tak jak Ziołek został niedawno przez Wyborczą obwołany nowym Brylewskim. Nie ma żartów.
Nie ma też żartów z solową płytą Łukasza, która niedawno wyszła nakładem Jasieni. Cztery dziesięciominutowe długasy pozwolą wam na dobre osiąść w marsowy nastrój tego materiału. Przywita was „Empire In Decline”, wielowarstwowa opowieść o upadającym mocarstwie. Także tutaj, jak w historii, sam moment upadku jest najbardziej widowiskowy.
Ciszak porusza się gdzieś na styku nojzu i ambientu. Przy czym ów ambient służy mu raczej do budowania napięcia, jako wprowadzenie do świata gitarowych nojzów. Jak w „Remain Alerted” – gdzie od jednolitego tła i strzępów rozmów przechodzi do obłędnego finału. A tam ściana gitar, trans bębnów. Brudno, potężnie, z premedytacją powtarzalnie. Tak powinna brzmieć ta muzyka, rozpierdalać zmysły bez żadnej gracji, bez żadnych niepotrzebnych ozdobników. Pełen zachwyt.
Kiedy Ciszak zagląda w bardziej industrialne brzmienia, jak w „Exit Notes”, czy eksperymentalne, jak w „The Locked Room” przychodzi na myśl twórczość duetu Borowski/Miegoń, którzy eksplorują podobne rewiry, a swoje enigmatyczne dzieła obudowują określoną tematyką. W tym przypadku również tytuły kierują nas w pewne stany emocjonalne, jak najbardziej spójne z nastrojem muzyki.
Dla mnie jedno z ciekawszych wydawnictw tej jesieni. I Jasieni też. Właśnie o taką muzykę w tym kraju nic nie robiłem w latach 80.
tagi: ambient (13) noise (14) noise_rock (30) polskie (886) recenzje (806) rock (485) łukasz_ciszak (2)
komentarze