sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

Żółte Kalendarze – „The Best of”

0 29-12-2015 13:10

Słodko-gorzkie historie gorzowskie.

Tytuł wygląda tak, jakby byli prawdziwymi rekinami marketingu i samo to bawi mnie przeokrutnie, bo ŻK zdają mi się wyjątkowo niegramotnym zespołem. Ile czasu powstawał ten album? Kupę. W międzyczasie się rozjeżdżali, zjeżdżali, robili sobie przerwę, wracali, itd. Że raczej ciężko trafić na ich koncert, to chyba nie muszę wspominać (mi się udało jakoś w 2012 na premierze składanki „Furman”). Ale płyta jest. Udało się zebrać kasę i oto dostajemy 9 przebojów. Znaczy się dostaniemy, oficjalna premiera 15 stycznia.


Kalendarze ocierają się o kicz, w który pakują cały bagaż swojej wrażliwości, poczucia humoru i gorzowskiej alternatywnej radioaktywności. Dzięki temu kawałki, które funkcjonowałyby raczej w gronie miłośników disco i tandetnych, śpiewnych piosenek, okazują się utworami o sporej głębi. Dyskotekowy „Ryk Syren” (zebrał ponad 14 tys. odtworzeni na yt!), bigbitowi „Bitelsi”, post punkowa i disco-nowofalowa „Askana”, wreszcie odwołujące się do new romantic „Nie Wiem” dostarczają dużo lekkości i taneczności. W skrócie: syntezatory się grzeją, dudnią daby, zgrzytają post panki, frywolne melodie zapraszają na parkiet.


Warto by to trochę zagęścić czymś bardziej eksperymentalnym. I tu mamy nieśpieszne „Potem”, eteryczny „SZWALTZ” i ponure „Komplikują”, gdzie poetyckie teksty dobitnie rozbrzmiewają w przestrzennej elektronice.

Może i Kalendarze puszczają oko samą luźną konwencją, może i da się pośmieszkować przy „wyjebanej dziś na maksa Askanie”, ale w całej tej roztańczonej, przebojowej otoczce Kalendarze są raczej gorzkie. W tekstach przewija się rezygnacja, brak wiary, wszelkiej maści codzienne trudności. Walc jest walcem szarych smutków. Myśleć, mówić, robić nigdy nie ma sensu za wiele, bo potem nic. A myśli co najwyżej się komplikują, zdania - zaplątują. Nawet w przeuroczym, trudnym dialogu o trudnej miłości („Nie wiem”), kiedy Magda śpiewa „Byle szybko czar nie prysnął / Byle się złożyło wszystko”, w tle, jakby mimochodem dopowiada „jak chuj”. 

Taki ich urok i taka jest ta płyta - słodko-gorzka. Warto było czekać.



tagi: alternatywa (298)  elektronika (161)  polskie (886)  pop (24)  recenzje (806)  żółte_kalendarze (4) 
komentarze