Dzień dobry, kocham cię, już upierdoliłem tobą całą podłogę w kuchni.
To trzeci album pilskiej ekipy emocore/hc. Idą swoim tempem, bez zbędnych kombinacji. Co roku płyta, zatytułowana po prostu rokiem wydania. Tym razem zmieścili sześć szybkich strzałów.
Przy pierwszym podejściu do tego materiału, od razu chciałem zrzędzić. Brzmią tak samo, grają tak samo, śpiewają o tym samym. Żadnego zaskoczenia, przewidywalność, powielanie. Ile można jeszcze z tej formuły wydusić?
Z każdym odsłuchem miękłem – kurwa, to ciągle się sprawdza i daje frajdę. Lubię to rzyganie emocjami, to wszechobecne rozdarcie, riffy i perkusję pędzące na złamanie karku. Krew, pot, łzy. Operacja na otwartym sercu. Wciąż na maksymalnym poziomie intensywności.
Lubię ten patos w tekstach, próby filozofowania, mieszanie miłości, ekonomii, stosunków społecznych. Ciągłe żonglowanie sacrum i profanum. Nie lada trzeba odwagi, by się na taką miksturę porwać. Wszystko to sklecone niezmiennie na granicy grafomanii. Ale szczerość tych tekstów i szczerość przekazu, czynią z nich jeden z największych atutów Mojejpołowy. Kiedy gość z mikrofonem wydziera ci się do ucha „weź broń i odstrzel mi głowę”, wiesz, że nie ma tu cienia żartu i robi się niebezpiecznie.
No i przerobili mnie skurczybyki. Wtórność? Może i tak, olać to, ta płyta wciąż daje tyle samo frajdy co ich debiut. A Mojapołowa to czołówka polskich klimatów hc, koniec kropka.
To trzeci album pilskiej ekipy emocore/hc. Idą swoim tempem, bez zbędnych kombinacji. Co roku płyta, zatytułowana po prostu rokiem wydania. Tym razem zmieścili sześć szybkich strzałów.
Przy pierwszym podejściu do tego materiału, od razu chciałem zrzędzić. Brzmią tak samo, grają tak samo, śpiewają o tym samym. Żadnego zaskoczenia, przewidywalność, powielanie. Ile można jeszcze z tej formuły wydusić?
Z każdym odsłuchem miękłem – kurwa, to ciągle się sprawdza i daje frajdę. Lubię to rzyganie emocjami, to wszechobecne rozdarcie, riffy i perkusję pędzące na złamanie karku. Krew, pot, łzy. Operacja na otwartym sercu. Wciąż na maksymalnym poziomie intensywności.
Lubię ten patos w tekstach, próby filozofowania, mieszanie miłości, ekonomii, stosunków społecznych. Ciągłe żonglowanie sacrum i profanum. Nie lada trzeba odwagi, by się na taką miksturę porwać. Wszystko to sklecone niezmiennie na granicy grafomanii. Ale szczerość tych tekstów i szczerość przekazu, czynią z nich jeden z największych atutów Mojejpołowy. Kiedy gość z mikrofonem wydziera ci się do ucha „weź broń i odstrzel mi głowę”, wiesz, że nie ma tu cienia żartu i robi się niebezpiecznie.
No i przerobili mnie skurczybyki. Wtórność? Może i tak, olać to, ta płyta wciąż daje tyle samo frajdy co ich debiut. A Mojapołowa to czołówka polskich klimatów hc, koniec kropka.
komentarze