Biedny Toruń wciąż musi funkcjonować z rydzykowym bagażem. Ale jakby w kontrze do tego, w toruńskiej muzyce dzieje się dużo dobrego i…. dziwnego.
Tym razem w Uchem po mapie zaglądamy do Torunia. Żeby dać szerszą perspektywę, nie ograniczamy się – jak zwykliśmy to robić – cezurą czasową 2016 roku. Są oczywiście i tegoroczne płyty, ale nie sposób nie odnieść się do kilku wartych uwagi wydawnictw z 2015 roku.
Pamiętając, że w Toruniu i reggae i folki, wirtualna wizyta zakończyła się jednak zestawem z okolic punk/eksperymenty. Z drobnymi wyjątkami. Zaczniemy od 2016…
Jesień – „Jeleń”
Nie sądziłem, że po zeszłorocznej „O”, panowie wydadzą jeszcze lepszy materiał. Tymczasem „Jeleń” to zupełnie inny poziom - pod względem muzycznym i emocjonalnym. Nic dziwnego, że rośnie grono ich fanów. W tym roku na liście koncertów mają min. OFF Festiwal.
„Niby to Jesień, którą znamy. Piosenkowe formy, zwrotki, refreny, te sprawy. Zza tych ładnych form, wyłażą demony, które je pożerają – właściwie punkowa energia, bass walący jak młot, szalejące gary, sprzęgające gitary, charczące efekty, dysonanse. Spotykają się tu dźwięki typowe dla głośnych gitarowych lat ’90 i freakowe rozróby. To najbardziej bezkompromisowa wersja Jesieni jaką słyszałem” - cała recenzja tutaj.
SUICIDEBYCOP – „SUICIDEBYCOP”
Hc/punkowa ekipa z Torunia szturmem wdarła się na scenę w 2015 roku krótką epką. Marzec 2016 przyniósł ich debiutancki longplay. Przy czym w ich przypadku trudno mówić o długograju, skoro jednym z ich założeń jest nie przekraczać 2 minut. Taka forma szybkiego strzału w ryj sprawdza się znakomicie. To muza dla takich starych pryków jak ja – tyle wytrzymałbym napinania pod sceną. LP zawiera sześć motorycznych numerów spod znaku Black Flag i oldskulowego hardkora. Choć na swoim koncie mają jedynie dwa wydawnictwa, stali się jednym z ciekawszych bendów z okolic hc w Polsce. Nic dziwnego, że na brak grania nie narzekają. A już 8 czerwca grają w Wawie razem z Sheer Mag.
Bruno Janiszewski – „Sinews of the Perpetual”
Pod swym imieniem i nazwiskiem Bruno (o jego innym projekcie poniżej) zaprasza w świat amerykańskiego folku skąpanego w ambiencie. To wycieczka na przykryte mgłą łąki i w głąb rozległych leśnych pustkowi. Udane połączenie field recordingu, folkowej gitary i elektronicznych fluidów. Interesujące. Zdaje się, że Stara Rzeka szerzej otwarła niektóre drzwi.
Suffering Astrid – „Thawing”
Solowy projekt Bruno Janiszewskiego. To już dziewiąta epka pochodzącego z Mławy młodzieńca. „Thawing” mieści trzy kawałki, w których Bruno niczym domowy alchemik miesza zabrudzone drone’ami przestrzenne szugejzy z mrocznym gothowym wokalem i całkiem przebojowymi melodiami. Brzmieniowy syf wali po uszach, automat sieje ostro topornością – jak to w warunkach nielaboratoryjnych. Muzyka tak samo mało radosna jak okładka. Ale dająca sporo frajdy (a końcówka „Transmute the Season” zamiata na dobre!).
Dużo ciekawego działo się w 2015 roku. Należy odnotować istotne płyty, w których maczał palce Rafał Iwański, współtworzący m.in. HATI, Innercity Ensemble, Alameda 5, Kapital, działający wreszcie solowo jako X-Navi:Et. Album z nagraniami terenowymi pt. „Hijra Noise from the Jungle” wydała również druga połowa HATI, czyli Rafał Kołacki. Aktywna była ekipa Jesieni, przypomniał o sobie Pan Jędras, zadebiutował punkowy TRÜD.
Kapital - „Chaos To Chaos”
Niemal równo rok po premierze, bydgosko - toruński duet psychodelicznych wizjonerów (Ziołek, Iwański) powrócił z nową płytą. Kapital tworzy swoje soniczne opowieści, harmonijnie dopełniając elektroniczne brzmienia, naturalnymi, akustycznymi dźwiękami. Płyta wciąga od samego początku. Minimalistyczny, pulsujący beat wiedzie nas w ziejącą chłodem i niepokojem otchłań. Ta muzyka znakomicie odzwierciedla ziemską harmonię. Jest zarazem futurystyczna i archetypiczna, różnorodna i dynamiczna. Więcej tutaj.
HATI – „Metanous”
Kontemplacyjna, medytacyjna, jednocześnie psychodeliczna, rytualna i mroczna. Taka jest płyta Metanous” duetu Iwański/Kołacki. Niezliczone perkusjonalia, instrumenty dęte i elektronika zabierają słuchacza do zapomnianego świata. Czy tylko ja słysząc muzykę HATI widzę osady, świątynie, wymyślne budowle porzucone przez nieznaną cywilizację? Totalnie wciągające wydawnictwo.
X-NAVI:ET - „Vox Paradox”
W grudniu 2015 swoją solową płytę jako X-NAVI:ET wypuścił Rafał Iwański. Porusza się w post-industrialnych i kosmicznych przestrzeniach, osadzając to w świetle ambientu i sypie skrzącymi się drone’owymi opiłkami. Co prawda wydawnictwo ukazało się pod solowym szyldem, ale gości tam tyle, że „Vox Paradox” można uznać też za pracę kolektywną.
Matowy – „Rzeka zatrzymała burzę”
Matowy przedstawia swoją muzyczną wizję mijającej burzy za pomocą przetworzonej gitary, ambientowej elektroniki i elementów field recordingu. W tle czai się jeszcze mrok i niebezpieczeństwo, ale pomału przebijają się promienie i kolory. W drugiej „nocnej” ścieżce wyczuwamy rosnące napięcie, które wzburza nawet wszystkie okoliczne psy. Czyżby znowu szła zawierucha? Swoją drogą - wciąż trwają spory czy rzeka może rzeczywiście zatrzymać burzę.
Wyrąb Lasu – „Tylko Sierść”
Wyrąb Lasu to połączone siły Torunia (m.in. Michał z Jesieni) i Aleksandrowa Kujawskiego (członkowie Pchełek). W rzeczywistości to wataha zwierzaków uzbrojonych w instrumenty i teksty o nadchodzącej zagładzie ludzkiego gatunku. To lołfajowe, w duchu punkowe numery, wykraczające poza te ramy w wielu kierunkach – m.in. w stronę eksperymentalnej psychodelii, czy nawet rege. Dzięki „Tylko Sierść” możecie już teraz przekonać się, jak będzie wyglądała antyludzka rewolucja czyniona łapami, pazurami, kłami i wszystkim, co może zrobić człowiekowi kuku. Szalone, arcyciekawe w warstwie koncepcyjnej, zabawne, ale i będące głosem w wiadomej sprawie.
Święto Zmarłych – „Pośpiewaj ze mną”
Kolejna odnoga od Jesieni. Szymon Szwarc i Michała Supcziński w mrocznej, mocno rozimprowizowanej formie. To rumowisko tego, na czym powstają w Jesieni melodyjne struktury. Dark bluesowa otoczka to trochę mylny trop. Wąsacze będą zawiedzeni. Blues Święta Zmarłych może i ma charakterystyczne gitary, ale raczej w ilościach śladowych. Wszystko pływa tu w szamańskich rytmach i w smogu drone’ów, ambientów i szorstkich przesterów. Ci kolesie prawdopodobnie mają te wszystkie elementy w swoim DNA. Może tak trasa Nagrobki & Święto Zmarłych?
Pan Jędras – „Na Plaży”
W 2015 ukazał się też drugi album Jędrzeja Bączyka, czyli Pana Jędrasa. To już 3 lata minęły od jego przewrotnych „Piosenek na kacu”. Zamiast na kacu, na plażę. Pan Jędras dalej czilałtuje sobie luźno z ukulele sypiąc słonecznymi, rozgwizdanymi melodiami. Rozczulająco rozleniwiające. I tak sobie myślę, że na plaży z piwkiem w południe zagra idealnie. Będzie sprawdzane. Szkoda, że same instrumentale, bo jędrasowe obserwacje dotykały głębiej.
TRÜD - „Wszechświat B”
TRÜD w 2015 wypuścił swój debiut (pomijając demo, które zniknęło z sieci). Okolice Discharge, obskurne darcie japy i napierające kawałki. Płyta z serii – nic odkrywczego, a i tak cieszy.
Diuna - „Poniósł Wiatr”
Więcej dobrych pomysłów niż wykonania. Z blues rocka, stonera umorusanego noisem i drone’ami mogłoby urodzić się coś interesującego. Ale nie tym razem. „Poniósł Wiatr” za blisko jest do tej półki z rockowymi kapelami, nad którą na czerwono miga alarm „chujnia” i z której macha do nas Rogucki. Niemniej wspomnieć Diunę trzeba. Rozwrzeszczane gitary i ogólnie poziom energii dają nadzieję na przyszłość.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na zespół atem, który w zeszłym roku ujawnił swoje pierwsze dźwięki, a niedawno zaczął również koncertować (występ m.in. z Evvolves). W tym roku także pojawiły się nowe numery. Może popowy wokal niekoniecznie mnie pociąga, podobnie jak sięganie po oklepane melodie, ale dążenie w kierunku brudnego, jednocześnie przestrzennego brzmienia z pogranicza post-rocka i szugejzu każe zwrócić na nich uwagę. Takie mieszanki zazwyczaj lepiej żrą na żywo.
Na chwilę jeszcze skaczemy do tego roku, aby odnotować: Adrian Leverkuhn - „Echo Sounding”. To bardziej, żeby pokazać, że staramy się trzymać rękę na pulsie, bo polecać tutaj nie ma czego. Co prawda są momenty, które na chwilę zapalają światełko w tunelu, ale nie zmienia to faktu, że to bezpieczny, melodyjny, gitarowy rock z fatalnym wokalem i bolesnym angielskim.
Pewnie zauważyliście, że sporo spośród wymienionych tu wydawnictw ukazało się nakładem mikro labetu Złe Litery, prowadzonego przez Michała Supczińskiego. W swoim katalogu zbiera przedstawicieli różnej maści eksperymentalnego grania, które współgra mu z główną ideą Złych Liter, czyli DIY. Wydawnictwa ukazują się na kasetach w nakładzie kilkudziesięciu sztuk. Całość przygotowana jest z pasją wyczuwaną w każdym elemencie. Każdej kolejnej kasecie towarzyszą świetne grafiki i ręcznie sporządzone saszetki. No rewelacja. Warto dodać, że Złe Litery już wykraczają działalnością poza granice Torunia. Znajdziemy u nich m.in. warszawsko-poznańską Melisę czy śląski Makemake.
Tym razem w Uchem po mapie zaglądamy do Torunia. Żeby dać szerszą perspektywę, nie ograniczamy się – jak zwykliśmy to robić – cezurą czasową 2016 roku. Są oczywiście i tegoroczne płyty, ale nie sposób nie odnieść się do kilku wartych uwagi wydawnictw z 2015 roku.
Pamiętając, że w Toruniu i reggae i folki, wirtualna wizyta zakończyła się jednak zestawem z okolic punk/eksperymenty. Z drobnymi wyjątkami. Zaczniemy od 2016…
2016
Jesień – „Jeleń”
Nie sądziłem, że po zeszłorocznej „O”, panowie wydadzą jeszcze lepszy materiał. Tymczasem „Jeleń” to zupełnie inny poziom - pod względem muzycznym i emocjonalnym. Nic dziwnego, że rośnie grono ich fanów. W tym roku na liście koncertów mają min. OFF Festiwal.
„Niby to Jesień, którą znamy. Piosenkowe formy, zwrotki, refreny, te sprawy. Zza tych ładnych form, wyłażą demony, które je pożerają – właściwie punkowa energia, bass walący jak młot, szalejące gary, sprzęgające gitary, charczące efekty, dysonanse. Spotykają się tu dźwięki typowe dla głośnych gitarowych lat ’90 i freakowe rozróby. To najbardziej bezkompromisowa wersja Jesieni jaką słyszałem” - cała recenzja tutaj.
SUICIDEBYCOP – „SUICIDEBYCOP”
Hc/punkowa ekipa z Torunia szturmem wdarła się na scenę w 2015 roku krótką epką. Marzec 2016 przyniósł ich debiutancki longplay. Przy czym w ich przypadku trudno mówić o długograju, skoro jednym z ich założeń jest nie przekraczać 2 minut. Taka forma szybkiego strzału w ryj sprawdza się znakomicie. To muza dla takich starych pryków jak ja – tyle wytrzymałbym napinania pod sceną. LP zawiera sześć motorycznych numerów spod znaku Black Flag i oldskulowego hardkora. Choć na swoim koncie mają jedynie dwa wydawnictwa, stali się jednym z ciekawszych bendów z okolic hc w Polsce. Nic dziwnego, że na brak grania nie narzekają. A już 8 czerwca grają w Wawie razem z Sheer Mag.
Bruno Janiszewski – „Sinews of the Perpetual”
Pod swym imieniem i nazwiskiem Bruno (o jego innym projekcie poniżej) zaprasza w świat amerykańskiego folku skąpanego w ambiencie. To wycieczka na przykryte mgłą łąki i w głąb rozległych leśnych pustkowi. Udane połączenie field recordingu, folkowej gitary i elektronicznych fluidów. Interesujące. Zdaje się, że Stara Rzeka szerzej otwarła niektóre drzwi.
Suffering Astrid – „Thawing”
Solowy projekt Bruno Janiszewskiego. To już dziewiąta epka pochodzącego z Mławy młodzieńca. „Thawing” mieści trzy kawałki, w których Bruno niczym domowy alchemik miesza zabrudzone drone’ami przestrzenne szugejzy z mrocznym gothowym wokalem i całkiem przebojowymi melodiami. Brzmieniowy syf wali po uszach, automat sieje ostro topornością – jak to w warunkach nielaboratoryjnych. Muzyka tak samo mało radosna jak okładka. Ale dająca sporo frajdy (a końcówka „Transmute the Season” zamiata na dobre!).
2015
Dużo ciekawego działo się w 2015 roku. Należy odnotować istotne płyty, w których maczał palce Rafał Iwański, współtworzący m.in. HATI, Innercity Ensemble, Alameda 5, Kapital, działający wreszcie solowo jako X-Navi:Et. Album z nagraniami terenowymi pt. „Hijra Noise from the Jungle” wydała również druga połowa HATI, czyli Rafał Kołacki. Aktywna była ekipa Jesieni, przypomniał o sobie Pan Jędras, zadebiutował punkowy TRÜD.
Kapital - „Chaos To Chaos”
Niemal równo rok po premierze, bydgosko - toruński duet psychodelicznych wizjonerów (Ziołek, Iwański) powrócił z nową płytą. Kapital tworzy swoje soniczne opowieści, harmonijnie dopełniając elektroniczne brzmienia, naturalnymi, akustycznymi dźwiękami. Płyta wciąga od samego początku. Minimalistyczny, pulsujący beat wiedzie nas w ziejącą chłodem i niepokojem otchłań. Ta muzyka znakomicie odzwierciedla ziemską harmonię. Jest zarazem futurystyczna i archetypiczna, różnorodna i dynamiczna. Więcej tutaj.
HATI – „Metanous”
Kontemplacyjna, medytacyjna, jednocześnie psychodeliczna, rytualna i mroczna. Taka jest płyta Metanous” duetu Iwański/Kołacki. Niezliczone perkusjonalia, instrumenty dęte i elektronika zabierają słuchacza do zapomnianego świata. Czy tylko ja słysząc muzykę HATI widzę osady, świątynie, wymyślne budowle porzucone przez nieznaną cywilizację? Totalnie wciągające wydawnictwo.
X-NAVI:ET - „Vox Paradox”
W grudniu 2015 swoją solową płytę jako X-NAVI:ET wypuścił Rafał Iwański. Porusza się w post-industrialnych i kosmicznych przestrzeniach, osadzając to w świetle ambientu i sypie skrzącymi się drone’owymi opiłkami. Co prawda wydawnictwo ukazało się pod solowym szyldem, ale gości tam tyle, że „Vox Paradox” można uznać też za pracę kolektywną.
Matowy – „Rzeka zatrzymała burzę”
Matowy przedstawia swoją muzyczną wizję mijającej burzy za pomocą przetworzonej gitary, ambientowej elektroniki i elementów field recordingu. W tle czai się jeszcze mrok i niebezpieczeństwo, ale pomału przebijają się promienie i kolory. W drugiej „nocnej” ścieżce wyczuwamy rosnące napięcie, które wzburza nawet wszystkie okoliczne psy. Czyżby znowu szła zawierucha? Swoją drogą - wciąż trwają spory czy rzeka może rzeczywiście zatrzymać burzę.
Wyrąb Lasu – „Tylko Sierść”
Wyrąb Lasu to połączone siły Torunia (m.in. Michał z Jesieni) i Aleksandrowa Kujawskiego (członkowie Pchełek). W rzeczywistości to wataha zwierzaków uzbrojonych w instrumenty i teksty o nadchodzącej zagładzie ludzkiego gatunku. To lołfajowe, w duchu punkowe numery, wykraczające poza te ramy w wielu kierunkach – m.in. w stronę eksperymentalnej psychodelii, czy nawet rege. Dzięki „Tylko Sierść” możecie już teraz przekonać się, jak będzie wyglądała antyludzka rewolucja czyniona łapami, pazurami, kłami i wszystkim, co może zrobić człowiekowi kuku. Szalone, arcyciekawe w warstwie koncepcyjnej, zabawne, ale i będące głosem w wiadomej sprawie.
Święto Zmarłych – „Pośpiewaj ze mną”
Kolejna odnoga od Jesieni. Szymon Szwarc i Michała Supcziński w mrocznej, mocno rozimprowizowanej formie. To rumowisko tego, na czym powstają w Jesieni melodyjne struktury. Dark bluesowa otoczka to trochę mylny trop. Wąsacze będą zawiedzeni. Blues Święta Zmarłych może i ma charakterystyczne gitary, ale raczej w ilościach śladowych. Wszystko pływa tu w szamańskich rytmach i w smogu drone’ów, ambientów i szorstkich przesterów. Ci kolesie prawdopodobnie mają te wszystkie elementy w swoim DNA. Może tak trasa Nagrobki & Święto Zmarłych?
Pan Jędras – „Na Plaży”
W 2015 ukazał się też drugi album Jędrzeja Bączyka, czyli Pana Jędrasa. To już 3 lata minęły od jego przewrotnych „Piosenek na kacu”. Zamiast na kacu, na plażę. Pan Jędras dalej czilałtuje sobie luźno z ukulele sypiąc słonecznymi, rozgwizdanymi melodiami. Rozczulająco rozleniwiające. I tak sobie myślę, że na plaży z piwkiem w południe zagra idealnie. Będzie sprawdzane. Szkoda, że same instrumentale, bo jędrasowe obserwacje dotykały głębiej.
TRÜD - „Wszechświat B”
TRÜD w 2015 wypuścił swój debiut (pomijając demo, które zniknęło z sieci). Okolice Discharge, obskurne darcie japy i napierające kawałki. Płyta z serii – nic odkrywczego, a i tak cieszy.
Diuna - „Poniósł Wiatr”
Więcej dobrych pomysłów niż wykonania. Z blues rocka, stonera umorusanego noisem i drone’ami mogłoby urodzić się coś interesującego. Ale nie tym razem. „Poniósł Wiatr” za blisko jest do tej półki z rockowymi kapelami, nad którą na czerwono miga alarm „chujnia” i z której macha do nas Rogucki. Niemniej wspomnieć Diunę trzeba. Rozwrzeszczane gitary i ogólnie poziom energii dają nadzieję na przyszłość.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na zespół atem, który w zeszłym roku ujawnił swoje pierwsze dźwięki, a niedawno zaczął również koncertować (występ m.in. z Evvolves). W tym roku także pojawiły się nowe numery. Może popowy wokal niekoniecznie mnie pociąga, podobnie jak sięganie po oklepane melodie, ale dążenie w kierunku brudnego, jednocześnie przestrzennego brzmienia z pogranicza post-rocka i szugejzu każe zwrócić na nich uwagę. Takie mieszanki zazwyczaj lepiej żrą na żywo.
Na chwilę jeszcze skaczemy do tego roku, aby odnotować: Adrian Leverkuhn - „Echo Sounding”. To bardziej, żeby pokazać, że staramy się trzymać rękę na pulsie, bo polecać tutaj nie ma czego. Co prawda są momenty, które na chwilę zapalają światełko w tunelu, ale nie zmienia to faktu, że to bezpieczny, melodyjny, gitarowy rock z fatalnym wokalem i bolesnym angielskim.
Pewnie zauważyliście, że sporo spośród wymienionych tu wydawnictw ukazało się nakładem mikro labetu Złe Litery, prowadzonego przez Michała Supczińskiego. W swoim katalogu zbiera przedstawicieli różnej maści eksperymentalnego grania, które współgra mu z główną ideą Złych Liter, czyli DIY. Wydawnictwa ukazują się na kasetach w nakładzie kilkudziesięciu sztuk. Całość przygotowana jest z pasją wyczuwaną w każdym elemencie. Każdej kolejnej kasecie towarzyszą świetne grafiki i ręcznie sporządzone saszetki. No rewelacja. Warto dodać, że Złe Litery już wykraczają działalnością poza granice Torunia. Znajdziemy u nich m.in. warszawsko-poznańską Melisę czy śląski Makemake.
tagi: alternative_pop (68) alternatywa (298) atem (1) diuna (2) elektronika (161) hati (2) hc (13) jesień (5) kapital (2) matowy (1) pan_jędras (5) pop (24) przybliżamy (144) punk (172) rock (485) suffering_astrid (2) suicidebycop (2) trud (1) wyrąb_lasu (2) x-navi:et_ (0) święto_zmarłych (3)
komentarze