sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

Kristen – „LAS”

0 17-09-2016 11:46

Nowa płyta Kristen – chyba nikogo nie trzeba zapraszać dwa razy.

Każdy album Kristen to wydarzenie. Nie ma chyba w Polsce bardziej hołubionego zespołu od płodnych czasów Ścianki. Ostatnia ich płyta „The secret map”, choć dosyć trudna, zebrała świetne opinie. Minęły dwa lata i już zaraz, z końcem września, ukaże się „LAS” - dosyć niespodziewanie, bez całego tego cyrku, jaki wokół swoich wydawnictw robią niektóre zespoły.

Siłą Kristen zawsze było twórcze lawirowanie na styku melodii i improwizacji; hałasu i ciszy. Tak jest i na nowym krążku. Ale Kristen znowu zaskakują, brzmią inaczej, sięgają po inne środki, maluję z tą samą wrażliwością, ale w nieco odmiennym stylu.

Zauważam dwa tropy, które już wcześniej prowadziły w tym kierunku. Pierwszym jest mroczny, monstrualny utwór „Endless happiness”, zamykający poprzednią płytę. Zdecydowanie odstający od reszty, zanurzony w transowej psychodelii. Drugim jest ostatnia płyta pobocznego składu Łukasza Rychlickiego LOTTO - „Elite Feline”, na której trio zawarło jedynie dwie, spokojnie płynące swoim tempem kompozycje, oparte właściwie na jednym motywie.

Również Kristen na „LESIE” wyraźnie odwołuje się do transowości, uwypukla rytm, buduje kompozycje na repetycjach. Ważnym znakiem jest niemal całkowita rezygnacja z wokalu Michała Bieli, który dodawał utworom walorów piosenkowych. Biela śpiewa tylko w jednym utworze, za to po polsku, co jest zupełną nowością. Oczywiście Kristen nie jest tak radykalne jak LOTTO w dążeniu do prostoty i minimalizmu formy, ale muzyka obu składów ma wspólną cechę – cały świat doznań skryty w niuansach.

Kristen również nie brzmią już tak szorstko i chropowato, lecz bardziej organicznie. Z tej psychodelicznej muzyki emanuje jakiś dziwny życiowy entuzjazm, świeżość i witalność. „Salto” (wiecie, że tak nazywa się projekt samych braci Rychlickich?) pulsuje z zaskakującą beztroską. „Tony”, choć z hipnotycznym riffem, prędzej przywołają obraz słonecznych prześwitów między drzewami, niż mrocznej gęstwiny. Wciąż jednak, na całym albumie, bez najmniejszych problemów wyczujemy charakterystyczną dla Kristenów nerwowość, niepokój, niedopowiedzenie.

W „Amrze” napięcie rośnie miarowo, budowane jest cierpliwie i znajduje finał w nojzowym uniesieniu. Maciej Bączyk dorzuca do tego trochę gwiezdnych dźwięków, ambientowych pyłów i twardszych psychodelików. Ambientowa „Wyspa” idealnie pasowałaby do tegorocznej płyty projektu RARA (jedna z najlepszych płyt w tym roku). Wspólnym mianownikiem jest tutaj nasycenie plastycznością i podobne spojrzenie na wykorzystanie nagrań terenowych.

Podobnie jak na poprzedniej płycie, Kristen największy ciężar zostawiają na koniec, kiedy wyobraźnia słuchacza jest już pobudzona, otwarta i poddana w pełni narracji zespołu. Utwór „LAS” to wyśmienicie przedstawiona historia – zarówno muzycznie – w tym wymiarze wciągnięci zostajemy w najmroczniejsze rewiry – jak i tekstowo. Wcale nie potrzebują teledysku, żeby stworzyć w głowie odbiorcy precyzyjny obraz. A Kristen po polsku to zupełnie inny wymiar emocji.

O jednej z płyt w tym roku pisałem trochę prowokacyjnie – „nie wiem, co musiałoby się stać, żeby nie była to płyta roku”. I wtedy wchodzą Kristeni. Cali na biało.

rad


tagi: alternatywa (298)  kristen (2)  polskie (886)  recenzje (806)  rock (485) 
komentarze