10-12-2013
Tytuł jak z Faktu, co? Spokojnie, to odniesienia do muzyki dwóch zespołów, które zagrały w trzeciej odsłonie naszego cyklu z muzyką na żywo, pod jakże oryginalnym tytułem Tego Słucham. A były to zespoły Kaseciarz i Lobotomia.
Nie będzie to relacja. Raczej niezbyt długi opis z naszej perspektywy. O ile koncert Gówna był zupełnie nieplanowanym przedsięwzięciem i urodził się 2 dni przed koncertem, o tyle Kaseciarza i Lobotomię planowaliśmy miesiąc. I tyle też nad koncertem pracowaliśmy. Choć trzeba przyznać, że w sumie również był to koncert nieplanowany od początku (ale o tym chyba sam zespół, albo management, by chętniej się wypowiedział).
Pytanie brzmiało: czy uda się w Szczecinie, mieście zainteresowanym niszową muzyką równie mocno co szwedzką filozofią, „sprzedać” coś niezbyt znanego, ale przecież jakże wartościowego? Kaseciarza oczywiście, bo o tym, że miejscowa, znana już mieszkańcom Szczecina Lobotomia nie choruje na zastępy groupies, już wiedzieliśmy.
Wnioski? Udało się, ale sukces bynajmniej nie jest pełen. Publika nie dopisała porażającą liczebnością, mimo promocji koncertu przez miesiąc czasu, umieszczenia info gdzie się tylko da i pracy u podstaw (np. rozdawanie ulotek o koncercie na innych koncertach, wlepy itp.). Może to przez Orkan Ksawery, który na pewno nie pomógł? Przyszło jakieś 30 osób (ps: nie wierzcie w facebookowe wydarzenia, bo zapisanych było 84 os.), którym oczywiście serdecznie dziękujemy i wierzymy, że podobało się równie mocno jak nam!
A skąd tytuł? Szydercami rocka nazywają Lobotomię, bo chłopaki mają niezbyt wesołe piosenki i niezbyt miłe teksty. I podejście do robienia kariery raczej ironiczne. Co z tego, skoro wciąż są jednym z najciekawszych szczecińskich zespołów bez płyty (wkrótce ma to się zmienić). Zagrali tak jak przyzwyczaili - psychodelicznie, rockowo, nieraz punkowo. Ze wspomnianą ironią, ale przede wszystkim z porządną werwą.
A „dziadostwo”? Bo „dziadostwo rock” to określenie, którego używa Kaseciarz w stosunku do swojej twórczości. Czemu? Zapewne dlatego, że to garażowe granie, bez podniecania się nad warstwą konceptualną. Niemniej jest to świetna porcja brudnego grania, która na żywo zyskuje jeszcze na mocy. I połączenie tych dwóch bandów było naprawdę dobrym pomysłem.
Odsłona cyklu numer 4 na razie nie jest w planach.
Trochę obrazków:
rad





NEWS: Dziadostwo i szydera

Nie będzie to relacja. Raczej niezbyt długi opis z naszej perspektywy. O ile koncert Gówna był zupełnie nieplanowanym przedsięwzięciem i urodził się 2 dni przed koncertem, o tyle Kaseciarza i Lobotomię planowaliśmy miesiąc. I tyle też nad koncertem pracowaliśmy. Choć trzeba przyznać, że w sumie również był to koncert nieplanowany od początku (ale o tym chyba sam zespół, albo management, by chętniej się wypowiedział).
Pytanie brzmiało: czy uda się w Szczecinie, mieście zainteresowanym niszową muzyką równie mocno co szwedzką filozofią, „sprzedać” coś niezbyt znanego, ale przecież jakże wartościowego? Kaseciarza oczywiście, bo o tym, że miejscowa, znana już mieszkańcom Szczecina Lobotomia nie choruje na zastępy groupies, już wiedzieliśmy.
Wnioski? Udało się, ale sukces bynajmniej nie jest pełen. Publika nie dopisała porażającą liczebnością, mimo promocji koncertu przez miesiąc czasu, umieszczenia info gdzie się tylko da i pracy u podstaw (np. rozdawanie ulotek o koncercie na innych koncertach, wlepy itp.). Może to przez Orkan Ksawery, który na pewno nie pomógł? Przyszło jakieś 30 osób (ps: nie wierzcie w facebookowe wydarzenia, bo zapisanych było 84 os.), którym oczywiście serdecznie dziękujemy i wierzymy, że podobało się równie mocno jak nam!
A skąd tytuł? Szydercami rocka nazywają Lobotomię, bo chłopaki mają niezbyt wesołe piosenki i niezbyt miłe teksty. I podejście do robienia kariery raczej ironiczne. Co z tego, skoro wciąż są jednym z najciekawszych szczecińskich zespołów bez płyty (wkrótce ma to się zmienić). Zagrali tak jak przyzwyczaili - psychodelicznie, rockowo, nieraz punkowo. Ze wspomnianą ironią, ale przede wszystkim z porządną werwą.
A „dziadostwo”? Bo „dziadostwo rock” to określenie, którego używa Kaseciarz w stosunku do swojej twórczości. Czemu? Zapewne dlatego, że to garażowe granie, bez podniecania się nad warstwą konceptualną. Niemniej jest to świetna porcja brudnego grania, która na żywo zyskuje jeszcze na mocy. I połączenie tych dwóch bandów było naprawdę dobrym pomysłem.
Odsłona cyklu numer 4 na razie nie jest w planach.
Trochę obrazków:
rad






komentarze