03-11-2016
„Bydgosko-toruńska scena to dziś taki rozsadnik nowej psychodelii europejskiej, a T’ien Lai wśród projektów z udziałem Kuby Ziołka wydaje się stać idealnie pośrodku” – pisał Bartek Chaciński. Sprawdzimy ich na żywo. 2 grudnia zagrają razem z Ułanami Kapitalizmu w Szczecinie, w Domku Grabarza.
T'ien Lai to organiczno-syntetyczny kwartet taneczny. Powstał w 2012 r. z inicjatywy Łukasza Jędrzejczaka (So Slow, Alameda 5) i Kuby Ziołka (Stara Rzeka, Innercity Ensemble) jako wynik poszukiwań nowych formuł medytacyjnej muzyki elektronicznej i elektro-akustycznej. Debiutancki album "Da'at" (2013) charakteryzował się brzmieniem starych PRL-owskich radioodbiorników Śnieżka, przetworzonych przez efekty gitarowe i nałożonych na pętle syntezatorowe. Drugi album "RHTHM” (2015) stanowił podsumowanie zabaw z muzyką pulsacyjną i eksplorowanie różnych wymiarów rytmu.
Od początku 2015 roku T'ien Lai gra już jako kwartet. Do składu dołączyli Rafał Kołacki (Hati, Innercity Ensemble, Mammoth Ulthana) oraz Mikołaj Zieliński (Alameda 3, Alameda 5, Rara) na afrykańskich instrumentach perkusyjnych i perkusjonaliach. Jędrzejczak i Ziołek wrócili do dźwięków czysto syntetycznych, które są na żywo kontrastowane z organicznym brzmieniem instrumentów perkusyjnych. Efektem jest muzyka rozpięta między quasi-szamańskimi transami, surową niemalże industrialną rytmiczną elektroniką, aż po pastisze współczesnej muzyki techno. Kwartet gra i improwizuje na żywo bez komputerów.
Ułani Kapitalizmu to pięciu młodzieńców, którzy mają dziwne inspiracje muzyczne i grają jeszcze dziwniejszą muzykę. Jeśli myślicie, że długo wytrzymają z jedną melodią pod palcami, to się mylicie, bo nosi ich szatan i skaczą z jednej stylistyki do drugiej. Dlatego nie zdziwcie się, że po noise rockowym docisku usłyszycie softowe klimaty lat 80, a po jazzowym łamańcu wjedzie klimatyczny space rock. Na swoim koncie mają debiutanckiego lonpleja z 2013 roku pod wdzięcznym tytułem „Plecak Mięsa”. Obecnie pracują nad nową płytą. W międzyczasie (w tym roku) ukazał się ich materiał koncertowy z klubu Oczy w Poznaniu.
T'ien Lai / Ułani Kapitalizmu w cyklu Tego Słucham
Piątek 2 grudnia 2016, godz. 20.00
Domek Grabarza (Klub Storrady), ul. Storrady 2 / Szczecin
15 pln
Się weź zapowiedz na fejsie.

T'ien Lai to organiczno-syntetyczny kwartet taneczny. Powstał w 2012 r. z inicjatywy Łukasza Jędrzejczaka (So Slow, Alameda 5) i Kuby Ziołka (Stara Rzeka, Innercity Ensemble) jako wynik poszukiwań nowych formuł medytacyjnej muzyki elektronicznej i elektro-akustycznej. Debiutancki album "Da'at" (2013) charakteryzował się brzmieniem starych PRL-owskich radioodbiorników Śnieżka, przetworzonych przez efekty gitarowe i nałożonych na pętle syntezatorowe. Drugi album "RHTHM” (2015) stanowił podsumowanie zabaw z muzyką pulsacyjną i eksplorowanie różnych wymiarów rytmu.



Od początku 2015 roku T'ien Lai gra już jako kwartet. Do składu dołączyli Rafał Kołacki (Hati, Innercity Ensemble, Mammoth Ulthana) oraz Mikołaj Zieliński (Alameda 3, Alameda 5, Rara) na afrykańskich instrumentach perkusyjnych i perkusjonaliach. Jędrzejczak i Ziołek wrócili do dźwięków czysto syntetycznych, które są na żywo kontrastowane z organicznym brzmieniem instrumentów perkusyjnych. Efektem jest muzyka rozpięta między quasi-szamańskimi transami, surową niemalże industrialną rytmiczną elektroniką, aż po pastisze współczesnej muzyki techno. Kwartet gra i improwizuje na żywo bez komputerów.
Ułani Kapitalizmu to pięciu młodzieńców, którzy mają dziwne inspiracje muzyczne i grają jeszcze dziwniejszą muzykę. Jeśli myślicie, że długo wytrzymają z jedną melodią pod palcami, to się mylicie, bo nosi ich szatan i skaczą z jednej stylistyki do drugiej. Dlatego nie zdziwcie się, że po noise rockowym docisku usłyszycie softowe klimaty lat 80, a po jazzowym łamańcu wjedzie klimatyczny space rock. Na swoim koncie mają debiutanckiego lonpleja z 2013 roku pod wdzięcznym tytułem „Plecak Mięsa”. Obecnie pracują nad nową płytą. W międzyczasie (w tym roku) ukazał się ich materiał koncertowy z klubu Oczy w Poznaniu.



T'ien Lai / Ułani Kapitalizmu w cyklu Tego Słucham
Piątek 2 grudnia 2016, godz. 20.00
Domek Grabarza (Klub Storrady), ul. Storrady 2 / Szczecin
15 pln
Się weź zapowiedz na fejsie.

16-11-2016
Czas jeszcze na jedną refleksję po ostatnim koncercie, bo chciałem poświęcić ze dwa słowa zespołowi Milkink.
W czerwcu 2015 na bandcampowym śmietnisku wygrzebałem ich maksisingla. I tak jakoś wyszło, że jako TS dostrzegliśmy ich chyba jako pierwsi. Mam sporą satysfakcję z tego, że taki przypadkowy internetowy strzał doprowadził do czegoś więcej. W listopadzie 2015 roku zaprosiliśmy ich do siebie, do Domku Grabarza. Zagrali wówczas krótki, niespełna dwudziestominutowy set. I zostawili po sobie wrażenie "wow, co to kurwa było". Doskonale pamiętam, ile osób podchodziło i pytało się: skąd ty ich człowieku wziąłeś.
Milkink właśnie wypuścili swoją pierwszą epę, którą przy ich charakterystyce grania można wziąć i za LP. I choć rzadko zdarza nam się powtarzać w naszym cyklu zespoły, zwłaszcza rok po roku, to nie było nawet chwili wątpliwości, że nowym materiał ma zabrzmieć premierowo, na żywo w Szczecinie. I nie było też cienia przesady w tym, że ich koncert zapowiadany był szumnie "rewelacja cyklu Tego Słucham powraca". Ani nie było przypadku w tym, żeby grali na zwieńczenie sobotniego wieczora.
"Czas własny" - bo taki tytuł nosi ich świeża EPka - to świetny, dojrzały i przemyślany materiał. Nie będę się o nim rozpisywał, bo wierzę, że znajdzie się czas, żeby zrobić to w recenzji. Ale to, co ta dwójka wyczynia na żywo, to jest po prostu mistrzostwo. Gra perkusisty zakrawa już na sport wyczynowy. To połączenie ośmiornicy z chińskim pingpongistą i usainem boltem. Do tego dynamiczne, trafione w punkt, niesztampowe riffy. Bezpardonowa, bezlitosna chłosta.
I tylko żałuję, że tak mało grają, bo dobrze by było, żeby ze swoim łomotem pokazali się szerzej. Trzymam kciuki żeby tak się stało.
Powtórzę swoją obietnicę - w 2017 też ich zaprosimy do Szczecina.
Tu można posłuchać:

W czerwcu 2015 na bandcampowym śmietnisku wygrzebałem ich maksisingla. I tak jakoś wyszło, że jako TS dostrzegliśmy ich chyba jako pierwsi. Mam sporą satysfakcję z tego, że taki przypadkowy internetowy strzał doprowadził do czegoś więcej. W listopadzie 2015 roku zaprosiliśmy ich do siebie, do Domku Grabarza. Zagrali wówczas krótki, niespełna dwudziestominutowy set. I zostawili po sobie wrażenie "wow, co to kurwa było". Doskonale pamiętam, ile osób podchodziło i pytało się: skąd ty ich człowieku wziąłeś.
Milkink właśnie wypuścili swoją pierwszą epę, którą przy ich charakterystyce grania można wziąć i za LP. I choć rzadko zdarza nam się powtarzać w naszym cyklu zespoły, zwłaszcza rok po roku, to nie było nawet chwili wątpliwości, że nowym materiał ma zabrzmieć premierowo, na żywo w Szczecinie. I nie było też cienia przesady w tym, że ich koncert zapowiadany był szumnie "rewelacja cyklu Tego Słucham powraca". Ani nie było przypadku w tym, żeby grali na zwieńczenie sobotniego wieczora.
"Czas własny" - bo taki tytuł nosi ich świeża EPka - to świetny, dojrzały i przemyślany materiał. Nie będę się o nim rozpisywał, bo wierzę, że znajdzie się czas, żeby zrobić to w recenzji. Ale to, co ta dwójka wyczynia na żywo, to jest po prostu mistrzostwo. Gra perkusisty zakrawa już na sport wyczynowy. To połączenie ośmiornicy z chińskim pingpongistą i usainem boltem. Do tego dynamiczne, trafione w punkt, niesztampowe riffy. Bezpardonowa, bezlitosna chłosta.
I tylko żałuję, że tak mało grają, bo dobrze by było, żeby ze swoim łomotem pokazali się szerzej. Trzymam kciuki żeby tak się stało.
Powtórzę swoją obietnicę - w 2017 też ich zaprosimy do Szczecina.
Tu można posłuchać:
16-11-2016
„Bydgosko-toruńska scena to dziś rozsadnik nowej psychodelii” – pisał Bartek Chaciński. Kolejnych reprezentantów tejże sceny zobaczymy 26 listopada w Domku Grabarza. Zagrają dwa toruńskie składy: Jesień i Wesele.
Jesień jest już dobrze znana osobom śledzących polską gitarową alternatywę. W ostatnich latach działa wyjątkowo intensywnie. W 2015 roku ukazała się epka „O”, a już w kwietniu tego roku światło dzienne ujrzał kolejny, tym razem długogrający krążek, zatytułowany „Jeleń”. Płyta zebrała bardzo dobre recenzje i poprowadziła Jesień aż na scenę tegorocznego OFF Festiwalu.
„Jeleń” skrywa piosenkowe formy, które co rusz są z premedytacją dewastowane. Liryczne, okraszone poetyckimi tekstami zwrotki mieszają się z jazgotliwymi improwizacjami, a nad całością unosi się duch eksperymentowania. Jesień tworzą: Michał Supcziński (bas), Maciej Karmiński (perkusja) i Szymon Szwarc (gitara, głos). Jak sami mówią – muzykę Jesieni charakteryzuje igranie.
Wesele to nowy zespół. Szymon – poeta, gitarzysta i wokalista Jesieni, połączył siły z perkusistą Pchełek, Damianem Kowalskim. We wrześniu pojawił się ich pierwszy krążek „Dzieci Odolionu”. Wesele krąży gdzieś po obrzeżach skomplikowanego grania, z nieoczywistymi zmianami rytmu i wręcz jazzowo-improwizowanymi fragmentami. Nie stronią przy tym od hałaśliwym momentów i wręcz stonerowej motoryki. Co najważniejsze - bez najmniejszych problemów mieszają to wszystko w swoich utworach.
Jesień i Wesele w cyklu Tego Słucham
Sobota 26.11.2016, godz. 20.30
Domek Grabarza (Klub Storrady)
ul Storrady 2, Szczecin
15 pln
Się weź zapowiedz na fejsie
Fot. nagłówkowe Paweł Jóźwiak

Jesień jest już dobrze znana osobom śledzących polską gitarową alternatywę. W ostatnich latach działa wyjątkowo intensywnie. W 2015 roku ukazała się epka „O”, a już w kwietniu tego roku światło dzienne ujrzał kolejny, tym razem długogrający krążek, zatytułowany „Jeleń”. Płyta zebrała bardzo dobre recenzje i poprowadziła Jesień aż na scenę tegorocznego OFF Festiwalu.
„Jeleń” skrywa piosenkowe formy, które co rusz są z premedytacją dewastowane. Liryczne, okraszone poetyckimi tekstami zwrotki mieszają się z jazgotliwymi improwizacjami, a nad całością unosi się duch eksperymentowania. Jesień tworzą: Michał Supcziński (bas), Maciej Karmiński (perkusja) i Szymon Szwarc (gitara, głos). Jak sami mówią – muzykę Jesieni charakteryzuje igranie.
Wesele to nowy zespół. Szymon – poeta, gitarzysta i wokalista Jesieni, połączył siły z perkusistą Pchełek, Damianem Kowalskim. We wrześniu pojawił się ich pierwszy krążek „Dzieci Odolionu”. Wesele krąży gdzieś po obrzeżach skomplikowanego grania, z nieoczywistymi zmianami rytmu i wręcz jazzowo-improwizowanymi fragmentami. Nie stronią przy tym od hałaśliwym momentów i wręcz stonerowej motoryki. Co najważniejsze - bez najmniejszych problemów mieszają to wszystko w swoich utworach.



Jesień i Wesele w cyklu Tego Słucham
Sobota 26.11.2016, godz. 20.30
Domek Grabarza (Klub Storrady)
ul Storrady 2, Szczecin
15 pln
Się weź zapowiedz na fejsie
Fot. nagłówkowe Paweł Jóźwiak

22-11-2016
Słowo o Stubsach. Bo w sobotę 19.11ich widziałem chyba już 3 raz na żywo w ciągu, nie wiem, 3 lat? 4?
Od początku był to zespół, który na koncertach - aż z przyjemnością sięgnę po terazrockową nomenklaturę - nie brał jeńców. Po wczorajszym koncercie mogę tylko stwierdzić, ze stali się pieprzoną koncertową maszynerią. Perfekcyjną, systematyczną, precyzyjną. Wywodzą się przecież ze sceny punkowej, ciągle siedzą w klimatach DIY, muza nie jest ich głównym źródłem zarobków, a jednocześnie weszli na level pro.Tam po prostu się wszystko zgadza. Muzycznie jest absolutnie w punkt, do tego szoł na scenie jak z migawek klipów z lat 70. I pewnie całe te miotanie po scenie, chowanie japy za ścianą spoconych kudłów czy dramatyczne wjazdy na kolana uznałbym w każdej innej kapeli za przesadne granie pod publiczkę, ale znowu - tam się po prostu wszystko zgadza i naprawdę trzeba mieć sporo złej woli, żeby starać się o to przypieprzać.
Płytowo mi się już osłuchali, raczej do "Social Death By Rock 'N' Roll" i "Second Suicide" nie wracam (choć obie lubię). I dalej uważam, że trochę jest tak, że grają bliźniaczo podobne numery. Ale wszystko to nie ma żadnego znaczenia, kiedy w grę wchodzi granie na żywo. Na scenie są trzyosobowym huraganem. Ciosają taką energię, która trafi i do miłego fana blus rocków z brzuszkiem i do ziomków ze sceny hc. Po prostu emocje jakbyś wsiadł na rollercoaster. Uniwersalne.
W dodatku chłopaki nie postradali głów. Potencjał tego zespołu czują też z pewnością menago z mejnstrimów. Już w tym roku pojawili się na Męskim Graniu. Zakładam, że na brak różnych tego rodzaju propozycji nie narzekają. Ale stąpają twardo po ziemi i wciąż są częścią sceny niezależnej. No, chyba spokojnie można powiedzieć, że ze statusem (hehe) "gwiazdy".
Może i Jezus został wczoraj królem Polski, ale ja 19.11 zapamiętam dzięki gigowi Stabsów.
rad





Od początku był to zespół, który na koncertach - aż z przyjemnością sięgnę po terazrockową nomenklaturę - nie brał jeńców. Po wczorajszym koncercie mogę tylko stwierdzić, ze stali się pieprzoną koncertową maszynerią. Perfekcyjną, systematyczną, precyzyjną. Wywodzą się przecież ze sceny punkowej, ciągle siedzą w klimatach DIY, muza nie jest ich głównym źródłem zarobków, a jednocześnie weszli na level pro.Tam po prostu się wszystko zgadza. Muzycznie jest absolutnie w punkt, do tego szoł na scenie jak z migawek klipów z lat 70. I pewnie całe te miotanie po scenie, chowanie japy za ścianą spoconych kudłów czy dramatyczne wjazdy na kolana uznałbym w każdej innej kapeli za przesadne granie pod publiczkę, ale znowu - tam się po prostu wszystko zgadza i naprawdę trzeba mieć sporo złej woli, żeby starać się o to przypieprzać.
Płytowo mi się już osłuchali, raczej do "Social Death By Rock 'N' Roll" i "Second Suicide" nie wracam (choć obie lubię). I dalej uważam, że trochę jest tak, że grają bliźniaczo podobne numery. Ale wszystko to nie ma żadnego znaczenia, kiedy w grę wchodzi granie na żywo. Na scenie są trzyosobowym huraganem. Ciosają taką energię, która trafi i do miłego fana blus rocków z brzuszkiem i do ziomków ze sceny hc. Po prostu emocje jakbyś wsiadł na rollercoaster. Uniwersalne.
W dodatku chłopaki nie postradali głów. Potencjał tego zespołu czują też z pewnością menago z mejnstrimów. Już w tym roku pojawili się na Męskim Graniu. Zakładam, że na brak różnych tego rodzaju propozycji nie narzekają. Ale stąpają twardo po ziemi i wciąż są częścią sceny niezależnej. No, chyba spokojnie można powiedzieć, że ze statusem (hehe) "gwiazdy".
Może i Jezus został wczoraj królem Polski, ale ja 19.11 zapamiętam dzięki gigowi Stabsów.
rad






03-11-2016
Było tłoczno, sympatycznie i dobrze muzycznie. 28 października zagrały u nas Tropy i Artur Maćkowiak solo.
Nie ma algorytmu, który pozwoli przewidzieć, ile osób pojawi się na koncercie. Choćby najtęższe umysły nad tym wzorem zasiadły, do ostatnich chwil jest niepewność. Tym razem zostaliśmy zaskoczeni totalnie frekwencją, bo zbliżyliśmy się do setki osób. W naszej małej chatce!
Zapraszamy do mikro fotogalerii.








Nie ma algorytmu, który pozwoli przewidzieć, ile osób pojawi się na koncercie. Choćby najtęższe umysły nad tym wzorem zasiadły, do ostatnich chwil jest niepewność. Tym razem zostaliśmy zaskoczeni totalnie frekwencją, bo zbliżyliśmy się do setki osób. W naszej małej chatce!
Zapraszamy do mikro fotogalerii.









22-09-2016
Trzy składy spoza Szczecina i trzy różne przykłady możliwości gitarowo-perkusyjnego minimalizmu i nieograniczonej tym kreatywności. W kolejnej odsłonie cyklu Tego Słucham, 12 listopada zagrają: Przepych, Barłóg i Milkink.
Zarówno Przepych jak i Barłóg to członkowie wielodzietnej rodziny salki CRK, salki prób funkcjonującej w ramach Centrum Reanimacji Kultury we Wrocławiu, ale i kryjącego się pod tym szyldem kolektywy artystycznego.
Przepych zgłębia granice własnych ograniczeń manualnych ograniczając technikę do minimum, formę zaś do koniecznego maksimum. Z pomocą możliwie najskromniejszych środków stawia na maksymalizm ekspresji. W toku pracy zespołowej kompozycje poddawane są nieustannej próbie dialogu na rzecz przetrwania w nich pierwiastka ludzkiego. Czasem wygrywa krew i pot, czasem myśl i umiar. Wrocławski duet, choć posługuje się rockowymi instrumentami i brzmieniem, unika produkowania typowych rockowych czy postrockowych struktur. Przepych tworzą Łukasz Plata (perksuja) i Jakub Majchrzak (gitara).
Barłóg to trio na dwie perkusje i gitarę. Za bębnami zasiadają dziewczyny: Anna Pastuszka oraz Iwona Jarosz. Struny szarpie Jakub Zasada. Jako Barłóg zadebiutowali na scenie niemal równo rok temu, występem w CRK w czerwcu 2015. W lipcu tego roku ukazała się zarejestrowana w formacie VHS wideosesja zespołu, zawierająca 9 premierowych utworów. Znajdziemy tam typowo punkową swobodę oraz skłonność do rwanych i złożonych rytmów. Sami określają swoją muzykę jako "DADA PUNK".
Milkink to zeszłoroczne objawienie cyklu Tego Słucham. Niemal równo rok temu, w grudniu 2015 roku zachwycili publiczność w Szczecinie esencjonalnym, głośnym, porywającym, niespełna 20-minutowym występem. Debiutowali w 2015 r. maksisinglem, mieszczącym zaledwie dwa utwory. Poruszają się w rejonach post-hardcore, noise i noise-rock. Teraz przybywają z nowym materiałem.
Przepych & Barłóg & Milkink w cyklu Tego Słucham
Sobota 12 listopada 2016, godz. 20.30
(Klub Storrady) Domek Grabarza, ul. Storrady 2 /Szczecin
15pln
Się zapowiedz na fejsie

Zarówno Przepych jak i Barłóg to członkowie wielodzietnej rodziny salki CRK, salki prób funkcjonującej w ramach Centrum Reanimacji Kultury we Wrocławiu, ale i kryjącego się pod tym szyldem kolektywy artystycznego.
Przepych zgłębia granice własnych ograniczeń manualnych ograniczając technikę do minimum, formę zaś do koniecznego maksimum. Z pomocą możliwie najskromniejszych środków stawia na maksymalizm ekspresji. W toku pracy zespołowej kompozycje poddawane są nieustannej próbie dialogu na rzecz przetrwania w nich pierwiastka ludzkiego. Czasem wygrywa krew i pot, czasem myśl i umiar. Wrocławski duet, choć posługuje się rockowymi instrumentami i brzmieniem, unika produkowania typowych rockowych czy postrockowych struktur. Przepych tworzą Łukasz Plata (perksuja) i Jakub Majchrzak (gitara).



Barłóg to trio na dwie perkusje i gitarę. Za bębnami zasiadają dziewczyny: Anna Pastuszka oraz Iwona Jarosz. Struny szarpie Jakub Zasada. Jako Barłóg zadebiutowali na scenie niemal równo rok temu, występem w CRK w czerwcu 2015. W lipcu tego roku ukazała się zarejestrowana w formacie VHS wideosesja zespołu, zawierająca 9 premierowych utworów. Znajdziemy tam typowo punkową swobodę oraz skłonność do rwanych i złożonych rytmów. Sami określają swoją muzykę jako "DADA PUNK".



Milkink to zeszłoroczne objawienie cyklu Tego Słucham. Niemal równo rok temu, w grudniu 2015 roku zachwycili publiczność w Szczecinie esencjonalnym, głośnym, porywającym, niespełna 20-minutowym występem. Debiutowali w 2015 r. maksisinglem, mieszczącym zaledwie dwa utwory. Poruszają się w rejonach post-hardcore, noise i noise-rock. Teraz przybywają z nowym materiałem.



Przepych & Barłóg & Milkink w cyklu Tego Słucham
Sobota 12 listopada 2016, godz. 20.30
(Klub Storrady) Domek Grabarza, ul. Storrady 2 /Szczecin
15pln
Się zapowiedz na fejsie

20-10-2016
"Siódemeczka" By The Spirits.
By The Spirits to nowa postać w świecie mrocznego folku. A wszedł w ten świat z drzwiami, bo wy pewnie jeszcze go nie znacie, a on już grał z Death In June.
Kawałek "Watch the Stars" to sama esencja jego twórczości - zamszowe brzmienie, brodaty wokal i pewien patos, który emanuje z każdego słowa. Nie ma tutaj miejsca na jakieś miałkie opowieści. Kiedy gość śpiewa, czuć, że w każde słowo wyciska gęsty sok z samego serca. Poruszające do cna.
Warto przypomnieć, że By the Spirits w tym roku wydał także swój długograj (s/t). Na pewno warto na krążek zwrócić uwagę, bo jest jednym z ważniejszych wydawnictw tego roku w polskiej muzyce. Nawet jeśli tak nakreślony zbiór jest dosyć spory.

By The Spirits to nowa postać w świecie mrocznego folku. A wszedł w ten świat z drzwiami, bo wy pewnie jeszcze go nie znacie, a on już grał z Death In June.
Kawałek "Watch the Stars" to sama esencja jego twórczości - zamszowe brzmienie, brodaty wokal i pewien patos, który emanuje z każdego słowa. Nie ma tutaj miejsca na jakieś miałkie opowieści. Kiedy gość śpiewa, czuć, że w każde słowo wyciska gęsty sok z samego serca. Poruszające do cna.
Warto przypomnieć, że By the Spirits w tym roku wydał także swój długograj (s/t). Na pewno warto na krążek zwrócić uwagę, bo jest jednym z ważniejszych wydawnictw tego roku w polskiej muzyce. Nawet jeśli tak nakreślony zbiór jest dosyć spory.
21-10-2016
Muzyka z chemią w tle.
Wygrzebywanie ultra niepopularnych zespołów z fajną muzyką to czysta przyjemność. I trochę fetysz. Jeszcze więcej frajdy daje, kiedy możesz polecić grupę z własnego podwórka. Zwłaszcza, że w Szczecinie prędzej natkniecie się na psiego barbera niż na twórców muzyki eksperymentalnej. Albo chociaż mającej w sobie jej ziarno. Poznajcie więc Vysoké Čelo. Nie wiem czy nic nie pokręcę, ale zdaje się, że korzenie mają w przyległych aglomeracji Policach, w których stacjonuje jedna z największych, o ile nie największa w kraju infrastruktura techniczna do wytwarzania nawozów i innych chemicznych świństw. Żarty o tym, że mieszkańcom Polic zdarza się świecić w nocy, albo, że właśnie o tej porze dziwnym trafem ożywają tam wielkie kominy to standard. O dziwo muzyka VC wcale nie jest toksyczna czy syntetyczna. To co prawda elektronika, ambientowe pyły i opary, ale bardziej tętniące bagnami czy oddychające przestrzenią mokrych łąk. Nawet jeśli nad całością unosi się kosmiczna poświata (a więc jednak!)
Czy ziołkowe, zapytacie. No posłuchajcie sami, pewnie trochę tak, ale teraz to przy każdych folkowych ambientach od razu leci się ze skojarzeniami ziołkowymi.
Postaramy się jeszcze z nimi spotkać.

Wygrzebywanie ultra niepopularnych zespołów z fajną muzyką to czysta przyjemność. I trochę fetysz. Jeszcze więcej frajdy daje, kiedy możesz polecić grupę z własnego podwórka. Zwłaszcza, że w Szczecinie prędzej natkniecie się na psiego barbera niż na twórców muzyki eksperymentalnej. Albo chociaż mającej w sobie jej ziarno. Poznajcie więc Vysoké Čelo. Nie wiem czy nic nie pokręcę, ale zdaje się, że korzenie mają w przyległych aglomeracji Policach, w których stacjonuje jedna z największych, o ile nie największa w kraju infrastruktura techniczna do wytwarzania nawozów i innych chemicznych świństw. Żarty o tym, że mieszkańcom Polic zdarza się świecić w nocy, albo, że właśnie o tej porze dziwnym trafem ożywają tam wielkie kominy to standard. O dziwo muzyka VC wcale nie jest toksyczna czy syntetyczna. To co prawda elektronika, ambientowe pyły i opary, ale bardziej tętniące bagnami czy oddychające przestrzenią mokrych łąk. Nawet jeśli nad całością unosi się kosmiczna poświata (a więc jednak!)
Czy ziołkowe, zapytacie. No posłuchajcie sami, pewnie trochę tak, ale teraz to przy każdych folkowych ambientach od razu leci się ze skojarzeniami ziołkowymi.



Postaramy się jeszcze z nimi spotkać.