12-02-2012
W ramach europejskiej trasy zespół zawita po raz czwarty do Polski. Podczas Asymmetry Festival, który odbędzie się w dniach 3-5 maja 2012 w Browarze Mieszczańskim we Wrocławiu, Killing Joke wystąpi ostatniego dnia festiwalu, jako główna atrakcja imprezy.
Wśród innych gwiazd festiwalu znaleźć możemy także Sleep, Red Fang, A Storm of Light, Bleck Tusk, Vladimir Bozar 'n' ze Sheraf Orkestär, Aethenor, The Ocean, Obake, Mombu,, Bohren & Der Club of Gore, Celeste, The Ascent of Everest, A Whisper in the Noise.
Karnet na cały festiwal kosztuje 220 zł. Więcej informacji znajdziecie na stronie festiwalu. Poniżej przedstawiamy bliżej główną gwiazdę festiwalu Killing Joke.
Killing Joke:
Do fascynacji Killing Joke przyznają się m.in.: Metallica, Faith No More, Nine Inch Nails, Nirvana, Soundgarden, Tool, Helmet, Ministry, Fear Factory. Są inspiracją dla sceny metalowej, zespołów punkowych i postpunkowych, nowej fali, sceny gotyckiej, industrialnej a nawet goa i psychedelic trance. Killing Joke nie poddaje się łatwej kwalifikacji i trudno ich zaszufladkować. Stojąc z boku głównego nurtu muzyki popularnej panujące w niej trendy adoptowali dla swoich potrzeb wykorzystując je w oryginalny sposób. W rezultacie wyprzedzali swoje czasy tworząc podwaliny dla nowych dróg rozwoju rocka. W połowie lat 80-tych osiągnęli umiarkowany sukces komercyjny umieszczając kilka singli na listach (ze znanym "Love Like Blood" na czele). Flirt z mainstreamem zaprowadził ich jednak do ślepej uliczki i spowodował rozpad zespołu i proces sądowy z wytwórnią pod koniec lat 80-tych. Z lekcji tej Killing Joke wyciągnął wnioski i od tamtej pory prezentuje bezkompromisową postawę zachowując pełną kontrolę i niezależność. Wychowali pokolenia muzyków i szczycą się oddaną i wierną publicznością, która stanowi osobliwość samą w sobie.
Killing Joke powstał na przełomie 1978/1979 roku, założony przez Jaza Colemana (voc., keyb.) i perkusistę Paula Fergusona. Wkrótce dołącza Geordie Walker na gitarze i basista Martin "Youth" Glover.
Nagrywają EP-kę "Turn To Red/Nervous System" zwracając uwagę Johna Peela, który zaprasza ich do nagrania kilku utworów dla BBC. W 1980 r. ukazuje się debiutancki album "Killing Joke" uważany za kamień milowy w historii rocka, a po nim "What's THIS for...!" (1981) i "Revelations" (1982). W 1982 r. Coleman wyrusza do Islandii wraz Martinem Gloverem (jak głosi legenda aby uchronić się przed nadciągającą Apokalipsą). Glover wkrótce powraca do Anglii a Coleman przez jakiś czas pracuje z islandzkim zespołem Theyr (z którego powstał Sugarcubes). Wznawiają działalność z basistą Paulem Ravenem. Nagrywają albumy "Fire Dances" (1983), "Night Time" (1985) i "Brighter Than A Thousand Suns" (1986). Podczas prac nad płytą w 1987 roku w wyniku konfliktów na tle artystycznym odchodzą Ferguson i Raven. Coleman i Walker kontynuują nagrania pod kątem albumu solowego Colemana. W wyniku nacisku wytwórni płyta "Outside The Gate" (1988) ostatecznie sygnowana jest nazwą zespołu, budząc skrajne emocje i kontrowersje. Niewątpliwie to najdziwniejszy album w ich karierze.
W 1990 roku za perkusją zasiada Martin Atkins (PIL, Ministry, Pigface), powraca Paul Raven i w tym składzie nagrywają znakomity album "Extremities, Dirt & Various Repressed Emotions". Od 1994 do 1996 zespół ponownie z Gloverem w roli basisty i producenta wydaje dwa świetne albumy "Pandemonium" (1994) i "Democracy" (1996) aby zamilknąć na siedem lat. W tym czasie Coleman (wykształcony klasycznie muzyk) przygotowuje symfoniczne opracowania utworów Led Zeppelin, Pink Floyd i The Doors (tę wraz z Nigelem Kennedy). Komponuje i wydaje swoją symfonię "Idavoll", przyjmuje stanowiska kompozytora i dyrygenta orkiestr symfonicznych w Nowej Zelandii i Pradze. Występuje w filmie Petra Zelenki "Rok Diabła". Geordie Walker i Atkins do spółki z Jah Wobble'm (PIL) i wokalistą Chrisem Connely (Ministry, Revolting Cocks) zakładają Damage Manual, która tak jak poprzednia grupa Murder Inc. z 1992 roku (grali w niej wszyscy członkowie KJ prócz Colemana) odbywa krótką trasę koncertową i wydaje jeden studyjny album. Youth prowadzi wytwórnię Dragonfly Rec. z muzyką goa i psychedelic trance i zostaje wziętym producentem (odpowiada za brzmienie płyt m,in. The Verve, The Cult), współpracuje również z Paulem McCartneyem w projekcie Fireman. Raven w tym czasie jest basistą Prong i Ministry.
W roku 2003 nieoczekiwanie powracają z płytą "Killing Joke" (na bębnach zagrał Dave Grohl z Nirvany) oraz wyruszają w ogólnoświatową trasę koncertową. W 2006 nagrywają kolejny album "Hosannas From The Basement Of Hell". Gdy w 2007 roku na atak serca umiera Paul Raven uroczystość pogrzebowa staje się okazją do spotkania byłych członków zespołu i zapada sensacyjna decyzja - Killing Joke powraca w oryginalnym składzie! W 2008 roku w Tokio startuje światowe tournee, a w 2010 ukazuje się pierwszy od 28 lat album w składzie Coleman/Walker/Youth/Ferguson p.t. "Absolute Dissent". Niebawem będziemy mieli okazję posłuchać nowej płyty Killing Joke zatytułowanej "MMXII" (premiera 2 kwietnia 2012). Do sieci trafił zwiastujący album utwór "Rapture". Pozostaje czekać jak nowe utwory zabrzmią na koncertach. O tym będziemy mogli się przekonać 5 maja we Wrocławiu.
Więcej informacji na temat Killing Joke znajdziecie pod tymi adresami:
Strona
Facebook
AMB


Wśród innych gwiazd festiwalu znaleźć możemy także Sleep, Red Fang, A Storm of Light, Bleck Tusk, Vladimir Bozar 'n' ze Sheraf Orkestär, Aethenor, The Ocean, Obake, Mombu,, Bohren & Der Club of Gore, Celeste, The Ascent of Everest, A Whisper in the Noise.
Karnet na cały festiwal kosztuje 220 zł. Więcej informacji znajdziecie na stronie festiwalu. Poniżej przedstawiamy bliżej główną gwiazdę festiwalu Killing Joke.
Killing Joke:
Do fascynacji Killing Joke przyznają się m.in.: Metallica, Faith No More, Nine Inch Nails, Nirvana, Soundgarden, Tool, Helmet, Ministry, Fear Factory. Są inspiracją dla sceny metalowej, zespołów punkowych i postpunkowych, nowej fali, sceny gotyckiej, industrialnej a nawet goa i psychedelic trance. Killing Joke nie poddaje się łatwej kwalifikacji i trudno ich zaszufladkować. Stojąc z boku głównego nurtu muzyki popularnej panujące w niej trendy adoptowali dla swoich potrzeb wykorzystując je w oryginalny sposób. W rezultacie wyprzedzali swoje czasy tworząc podwaliny dla nowych dróg rozwoju rocka. W połowie lat 80-tych osiągnęli umiarkowany sukces komercyjny umieszczając kilka singli na listach (ze znanym "Love Like Blood" na czele). Flirt z mainstreamem zaprowadził ich jednak do ślepej uliczki i spowodował rozpad zespołu i proces sądowy z wytwórnią pod koniec lat 80-tych. Z lekcji tej Killing Joke wyciągnął wnioski i od tamtej pory prezentuje bezkompromisową postawę zachowując pełną kontrolę i niezależność. Wychowali pokolenia muzyków i szczycą się oddaną i wierną publicznością, która stanowi osobliwość samą w sobie.
Killing Joke powstał na przełomie 1978/1979 roku, założony przez Jaza Colemana (voc., keyb.) i perkusistę Paula Fergusona. Wkrótce dołącza Geordie Walker na gitarze i basista Martin "Youth" Glover.
Nagrywają EP-kę "Turn To Red/Nervous System" zwracając uwagę Johna Peela, który zaprasza ich do nagrania kilku utworów dla BBC. W 1980 r. ukazuje się debiutancki album "Killing Joke" uważany za kamień milowy w historii rocka, a po nim "What's THIS for...!" (1981) i "Revelations" (1982). W 1982 r. Coleman wyrusza do Islandii wraz Martinem Gloverem (jak głosi legenda aby uchronić się przed nadciągającą Apokalipsą). Glover wkrótce powraca do Anglii a Coleman przez jakiś czas pracuje z islandzkim zespołem Theyr (z którego powstał Sugarcubes). Wznawiają działalność z basistą Paulem Ravenem. Nagrywają albumy "Fire Dances" (1983), "Night Time" (1985) i "Brighter Than A Thousand Suns" (1986). Podczas prac nad płytą w 1987 roku w wyniku konfliktów na tle artystycznym odchodzą Ferguson i Raven. Coleman i Walker kontynuują nagrania pod kątem albumu solowego Colemana. W wyniku nacisku wytwórni płyta "Outside The Gate" (1988) ostatecznie sygnowana jest nazwą zespołu, budząc skrajne emocje i kontrowersje. Niewątpliwie to najdziwniejszy album w ich karierze.
W 1990 roku za perkusją zasiada Martin Atkins (PIL, Ministry, Pigface), powraca Paul Raven i w tym składzie nagrywają znakomity album "Extremities, Dirt & Various Repressed Emotions". Od 1994 do 1996 zespół ponownie z Gloverem w roli basisty i producenta wydaje dwa świetne albumy "Pandemonium" (1994) i "Democracy" (1996) aby zamilknąć na siedem lat. W tym czasie Coleman (wykształcony klasycznie muzyk) przygotowuje symfoniczne opracowania utworów Led Zeppelin, Pink Floyd i The Doors (tę wraz z Nigelem Kennedy). Komponuje i wydaje swoją symfonię "Idavoll", przyjmuje stanowiska kompozytora i dyrygenta orkiestr symfonicznych w Nowej Zelandii i Pradze. Występuje w filmie Petra Zelenki "Rok Diabła". Geordie Walker i Atkins do spółki z Jah Wobble'm (PIL) i wokalistą Chrisem Connely (Ministry, Revolting Cocks) zakładają Damage Manual, która tak jak poprzednia grupa Murder Inc. z 1992 roku (grali w niej wszyscy członkowie KJ prócz Colemana) odbywa krótką trasę koncertową i wydaje jeden studyjny album. Youth prowadzi wytwórnię Dragonfly Rec. z muzyką goa i psychedelic trance i zostaje wziętym producentem (odpowiada za brzmienie płyt m,in. The Verve, The Cult), współpracuje również z Paulem McCartneyem w projekcie Fireman. Raven w tym czasie jest basistą Prong i Ministry.



W roku 2003 nieoczekiwanie powracają z płytą "Killing Joke" (na bębnach zagrał Dave Grohl z Nirvany) oraz wyruszają w ogólnoświatową trasę koncertową. W 2006 nagrywają kolejny album "Hosannas From The Basement Of Hell". Gdy w 2007 roku na atak serca umiera Paul Raven uroczystość pogrzebowa staje się okazją do spotkania byłych członków zespołu i zapada sensacyjna decyzja - Killing Joke powraca w oryginalnym składzie! W 2008 roku w Tokio startuje światowe tournee, a w 2010 ukazuje się pierwszy od 28 lat album w składzie Coleman/Walker/Youth/Ferguson p.t. "Absolute Dissent". Niebawem będziemy mieli okazję posłuchać nowej płyty Killing Joke zatytułowanej "MMXII" (premiera 2 kwietnia 2012). Do sieci trafił zwiastujący album utwór "Rapture". Pozostaje czekać jak nowe utwory zabrzmią na koncertach. O tym będziemy mogli się przekonać 5 maja we Wrocławiu.
Więcej informacji na temat Killing Joke znajdziecie pod tymi adresami:
Strona
AMB



08-02-2012
W lutym zadebiutuje fonograficznie kolejny projekt Piotra "Zwierza" Stanclika znanego z takich zespołów jak Stage of Unity, Tumbao oraz Tumbao Riddim Band. Płyta, która ukaże się 19 lutego będzie owocem polsko-niemieckiej współpracy w rytmach dub!
The RIDDIMZZ gra z niemiecką wokalistką Marlene Johnson, znaną ze współpracy z austriackim House Of Riddim oraz brytyjską gwiazdą Dub - ZION TRAIN (w 2007 użyczyła swego głosu na albumie "Live As One") i wielu koncertów w Polsce, Szwajcarii, Austrii i Niemczech.
THE RIDDIMZZ do nagrania płyty "TRUTH" zaprosiło gości, m,in. Marikę, Stashkę, Ola Mothasipa, beatboxera Zgasa.
"Spotkanie dwóch żywiołów zawsze wyzwala potężną energię. Tak też się stało w przypadku współpracy muzycznych osobowości: Marlene Johnson i kolektywu The Riddmzz. Melanż namiętnego soulowego głosu z ogniem żywych instrumentów zrodził muzykę skradającą się jak dzika kocica, muzykę, która oplątuje i wdziera się w samo sedno. Ten żywioł został, na ile to możliwe, okiełznany w utworach zmieszczonych w najnowszym wydawnictwie: TRUTH" -czytamy w zapowiedzi płyty.
Nad mixem materiału czuwał Marcin Bors ze Studia Fonoplastykon, w którym powstawały albumy takich zespołów jak: HEY, Gaba Kulka, Czesław Śpiewa, Myslowitz, Lao Che.
Płytę promuje singiel "Iron Skirt":
Premiera płyty "TRUTH" - 19 lutego 2012 r.

The RIDDIMZZ gra z niemiecką wokalistką Marlene Johnson, znaną ze współpracy z austriackim House Of Riddim oraz brytyjską gwiazdą Dub - ZION TRAIN (w 2007 użyczyła swego głosu na albumie "Live As One") i wielu koncertów w Polsce, Szwajcarii, Austrii i Niemczech.
THE RIDDIMZZ do nagrania płyty "TRUTH" zaprosiło gości, m,in. Marikę, Stashkę, Ola Mothasipa, beatboxera Zgasa.
"Spotkanie dwóch żywiołów zawsze wyzwala potężną energię. Tak też się stało w przypadku współpracy muzycznych osobowości: Marlene Johnson i kolektywu The Riddmzz. Melanż namiętnego soulowego głosu z ogniem żywych instrumentów zrodził muzykę skradającą się jak dzika kocica, muzykę, która oplątuje i wdziera się w samo sedno. Ten żywioł został, na ile to możliwe, okiełznany w utworach zmieszczonych w najnowszym wydawnictwie: TRUTH" -czytamy w zapowiedzi płyty.
Nad mixem materiału czuwał Marcin Bors ze Studia Fonoplastykon, w którym powstawały albumy takich zespołów jak: HEY, Gaba Kulka, Czesław Śpiewa, Myslowitz, Lao Che.
Płytę promuje singiel "Iron Skirt":



Premiera płyty "TRUTH" - 19 lutego 2012 r.
06-02-2012
6 lutego to dzień urodzin Boba Marleya - jednej z najważniejszych postaci współczesnej muzyki oraz ojca muzyki reggae. Gdyby nie Bob, życie wielu z nas byłoby po prostu inne. Jego nagrania do dziś inspirują artystów i miliony ludzi na całym świecie. W urodziny parę słów o mistrzu.
Wierni getto
Przyszedł na świat we wsi Nine Maile nieopodal miasta Saint Anns na Jamajce. Jego ojcem był biały oficer armii brytyjskiej (Marley nigdy go nie poznał), a matka jamajską wieśniaczką. Rodzina przeniosła się do stolicy Jamajki - Kingston, zamieszkali w dzielnicy slumsów - Trenchtown. Bob Marley w wieku 14 lat rzucił szkołę, znalazł pracę jako spawacz i w tym właśnie czasie założył swój pierwszy zespół. W 1962 roku wokalista nagrał debiutancki singiel "Judge Not".
To właśnie życie prostych ludzi w getcie Kingston, ich zmartwienia i codzienne problemy stanowiły treść pierwszych tekstów Marleya. Wkrótce Marley znalazł się już w składzie zespołu, który miał przejść do legendy - The Wailers. W skład grupy weszli także Bunny Livingstone i Peter Tosh.
Rasta
W lutym 1966 roku Bob Marley wyjechał do USA, gdzie pracował jako kelner, asystent w laboratorium, kierowca wózka widłowego na nocnej zmianie w magazynie oraz monter w fabryce. Wkrótce jednak zagrożony poborem do wojska i wysłaniem na wojnę do Wietnamu, Bob Marley powrócił na Jamajkę. W tym samym roku po wizycie na Jamajce króla Etiopii Hajle Selasie I Marley zaangażował się w religię i ruch rastafariański. Od tego czasu jego teksty poruszały istotne kwestie tej religii, odnosząc się często do idei powrotu Afrykanów z ziemi wygnania i wyzysku - Babilonu (czyli świata Zachodu) do ziemi wolności - Afryki. W 1968 r. Marley ostatni raz obciął włosy. Potem już zawsze nosił długie dredy, fryzurę rastafarian.
W połowie lat 60. kształtował się na Jamajce gatunek reggae, wychodząc z rock steady i ska. Zwolnienie i większe rozbujanie utworów, przy których bawiono się na każdej potupaji na Jamajce stało się początkiem opasłego gatunku muzycznego. The Wailers byli jednymi z pierwszych zespołów grających reggae i pierwszą grupą, która osiągnęła międzynarodową sławę. Bob Marley stał się pierwszą wielką gwiazdą, która pochodziła z kraju Trzeciego Świata. Jego utwory, przesycone rewolucyjnymi treściami, trafiały do milionów zbuntowanych słuchaczy na całym świecie.
Świat słucha reggae
Rzeczywisty przełom w życiu Boba Marleya i twórczości Wailersów to rok 1973. Wtedy grupa podpisała kontrakt z dużą wytwórnią, Island, w barwach której zadebiutowała albumem "Catch A Fire" (pojawił się on w sprzedaży w kwietniu). Na wiosnę ruszono w trasę koncertową, która objęła między innymi Wielką Brytanię, a także Stany Zjednoczone (podczas występu w Nowym Jorku supportowali Bruce'a Springsteena). Zainteresowanie tournée oraz płytą było bardzo duże, dlatego korzystając z koniunktury, jeszcze w tym samym roku wydano jej następczynię, pod tytułem "Burnin'". Obydwa wydawnictwa uczyniły z formacji międzynarodową gwiazdę, a z jej lidera, Boba Marleya, artystę rozpoznawalnego na całym świecie. To z tych krążków pochodzą kompozycje, które weszły do kanonów współczesnej muzyki - "Stir It Up", "Get Up, Stand Up" czy "I Shot The Sheriff".
W grudniu 1976 roku Bob Marley został postrzelony przez nieznanych sprawców tuż przed koncertem w Kingston na Jamajce.
W składzie The Wailers wkrótce odbyła się prawdziwa rewolucja. Zespół zaczął funkcjonować pod nazwą Bob Marley & The Wailers i cieszył się przez lata mniejszym zainteresowaniem, mimo, że wciąż tworzył rzeczy, które w przyszłości miały zostać docenione.
Została muzyka
W 1977 roku Marley odniósł kontuzję podczas grania w piłkę nożną, jak się później okazało rana nie została właściwie zaleczona. Przerodziło się to następnie w nowotwór skóry, który w przyszłości przerzucił się do płuc i mózgu. Bob Marley zmarł w maju 1981 roku, pozostawiając jednak po sobie olbrzymi spadek w postaci muzyki reggae, z którego wciąż czerpią energie osoby kochające tę muzykę.

Wierni getto
Przyszedł na świat we wsi Nine Maile nieopodal miasta Saint Anns na Jamajce. Jego ojcem był biały oficer armii brytyjskiej (Marley nigdy go nie poznał), a matka jamajską wieśniaczką. Rodzina przeniosła się do stolicy Jamajki - Kingston, zamieszkali w dzielnicy slumsów - Trenchtown. Bob Marley w wieku 14 lat rzucił szkołę, znalazł pracę jako spawacz i w tym właśnie czasie założył swój pierwszy zespół. W 1962 roku wokalista nagrał debiutancki singiel "Judge Not".
To właśnie życie prostych ludzi w getcie Kingston, ich zmartwienia i codzienne problemy stanowiły treść pierwszych tekstów Marleya. Wkrótce Marley znalazł się już w składzie zespołu, który miał przejść do legendy - The Wailers. W skład grupy weszli także Bunny Livingstone i Peter Tosh.



Rasta
W lutym 1966 roku Bob Marley wyjechał do USA, gdzie pracował jako kelner, asystent w laboratorium, kierowca wózka widłowego na nocnej zmianie w magazynie oraz monter w fabryce. Wkrótce jednak zagrożony poborem do wojska i wysłaniem na wojnę do Wietnamu, Bob Marley powrócił na Jamajkę. W tym samym roku po wizycie na Jamajce króla Etiopii Hajle Selasie I Marley zaangażował się w religię i ruch rastafariański. Od tego czasu jego teksty poruszały istotne kwestie tej religii, odnosząc się często do idei powrotu Afrykanów z ziemi wygnania i wyzysku - Babilonu (czyli świata Zachodu) do ziemi wolności - Afryki. W 1968 r. Marley ostatni raz obciął włosy. Potem już zawsze nosił długie dredy, fryzurę rastafarian.



W połowie lat 60. kształtował się na Jamajce gatunek reggae, wychodząc z rock steady i ska. Zwolnienie i większe rozbujanie utworów, przy których bawiono się na każdej potupaji na Jamajce stało się początkiem opasłego gatunku muzycznego. The Wailers byli jednymi z pierwszych zespołów grających reggae i pierwszą grupą, która osiągnęła międzynarodową sławę. Bob Marley stał się pierwszą wielką gwiazdą, która pochodziła z kraju Trzeciego Świata. Jego utwory, przesycone rewolucyjnymi treściami, trafiały do milionów zbuntowanych słuchaczy na całym świecie.



Świat słucha reggae
Rzeczywisty przełom w życiu Boba Marleya i twórczości Wailersów to rok 1973. Wtedy grupa podpisała kontrakt z dużą wytwórnią, Island, w barwach której zadebiutowała albumem "Catch A Fire" (pojawił się on w sprzedaży w kwietniu). Na wiosnę ruszono w trasę koncertową, która objęła między innymi Wielką Brytanię, a także Stany Zjednoczone (podczas występu w Nowym Jorku supportowali Bruce'a Springsteena). Zainteresowanie tournée oraz płytą było bardzo duże, dlatego korzystając z koniunktury, jeszcze w tym samym roku wydano jej następczynię, pod tytułem "Burnin'". Obydwa wydawnictwa uczyniły z formacji międzynarodową gwiazdę, a z jej lidera, Boba Marleya, artystę rozpoznawalnego na całym świecie. To z tych krążków pochodzą kompozycje, które weszły do kanonów współczesnej muzyki - "Stir It Up", "Get Up, Stand Up" czy "I Shot The Sheriff".
W grudniu 1976 roku Bob Marley został postrzelony przez nieznanych sprawców tuż przed koncertem w Kingston na Jamajce.



W składzie The Wailers wkrótce odbyła się prawdziwa rewolucja. Zespół zaczął funkcjonować pod nazwą Bob Marley & The Wailers i cieszył się przez lata mniejszym zainteresowaniem, mimo, że wciąż tworzył rzeczy, które w przyszłości miały zostać docenione.
Została muzyka
W 1977 roku Marley odniósł kontuzję podczas grania w piłkę nożną, jak się później okazało rana nie została właściwie zaleczona. Przerodziło się to następnie w nowotwór skóry, który w przyszłości przerzucił się do płuc i mózgu. Bob Marley zmarł w maju 1981 roku, pozostawiając jednak po sobie olbrzymi spadek w postaci muzyki reggae, z którego wciąż czerpią energie osoby kochające tę muzykę.
02-02-2012
Trwają prace nad musicalem "Polskie Gówno" w którym wystąpią takie asy jak Tymon Tymański, Robert Brylewski, Grzegorz Halama, Paweł Konjo Konnak... Film ze ścieżką dźwiękową kręconą podczas właśnie zakończonej trasy, z pewnością będzie niezwykłym zjawiskiem w polskiej alternatywnej kinematografii...
O tym, że Tymon Tymański lubi szokować, nie trzeba szerzej się rozpisywać. Jego twórczość w Transistors, Miłości i Kurach przywoływała co wrażliwszych o palpitację serca. Podobnie jest już z samym tytułem filmu tworzonego pod opieką artystyczną Wojciecha Smarzowskiego (znany z tak głośnych produkcji jak "Wesele", "Dom Zły", "Róża").
Scenariusz autorstwa Tymańskiego opiera się na doświadczeniach i obserwacjach z tras koncertowych jego składów, oraz z anegdot ludzi estrady. Film będzie opowiadał historię zespołu Tranzystory z Pruszcza Gdańskiego, próbującego wydać płytę i podróżującego po Polsce ze swoją muzyką.
Zdjęcia do filmu nakręcone zostały podczas specjalnej trasy, w której udział wzięli Tymon & Transistors, Robert Brylewski, Grzegorz Halama. Konferansjerką zajął się Konjo... Zdjęcia realizowane były podczas koncertów w 8 polskich miastach (m,in. Szczecin, Sopot, Warszawa, Kraków), a także podczas samego pobytu ekipy - na ulicach, w hotelach.
Głównymi bohaterami filmu jesteśmy my - Tranzystory. Zespół, który ma całkiem fajne piosenki i nie najgorzej prezentuje się na scenie, ale z jakiegoś powodu prześladuje go fatum. Tranzystory nie chcą być alternatywne - chcą być królami popu i w tym zawiera się ich tragedia. W tle mamy do czynienia z całą śmietanką polskiego "szołbizu", który symbolicznie sparafrazowałem w piosenkach zespołów Zombie, B.Sex, Filc czy Lachociąg Przyjaźni. W mojej wersji rzeczeni artyści śpiewają o tym, o czym naprawdę marzą - odarłem przypisane im utwory z wszelkiej niedosłowności. Nie chcę jednak, żeby film epatował zjadliwością i goryczą. Na pewno nie obędzie się bez przytyków i złośliwości, ale w gruncie zależy nam na lekkości i sowizdrzalstwie. "Polskie gówno" ma śmieszyć, a nie śmierdzieć - opowiadał w wywiadzie dla "Metra" Tymański.
W najbardziej interesującej nas kwestii - muzycznej, już jest niezwykle ciekawie. W filmie zatem usłyszeć będzie można niektóre utwory Kryzysu, Brygady Kryzys, Kur, Transistorsów. Powstały także nowe kawałki - z resztą "Polskie Gówno" miało być tylko kolejną płytą... A powstały też takie aranżacje, jak choćby tego kawałka, o którym wie niezbyt duże grono...
Premiera filmu planowana jest na czerwiec - tuż przed piłkarskimi finałami Euro 2012 - bo jak mówi Tymon, jeszcze cudem osiągniemy sukces i film straci sens...
zdjęcia: Przemek Pielecki

O tym, że Tymon Tymański lubi szokować, nie trzeba szerzej się rozpisywać. Jego twórczość w Transistors, Miłości i Kurach przywoływała co wrażliwszych o palpitację serca. Podobnie jest już z samym tytułem filmu tworzonego pod opieką artystyczną Wojciecha Smarzowskiego (znany z tak głośnych produkcji jak "Wesele", "Dom Zły", "Róża").
Scenariusz autorstwa Tymańskiego opiera się na doświadczeniach i obserwacjach z tras koncertowych jego składów, oraz z anegdot ludzi estrady. Film będzie opowiadał historię zespołu Tranzystory z Pruszcza Gdańskiego, próbującego wydać płytę i podróżującego po Polsce ze swoją muzyką.






Zdjęcia do filmu nakręcone zostały podczas specjalnej trasy, w której udział wzięli Tymon & Transistors, Robert Brylewski, Grzegorz Halama. Konferansjerką zajął się Konjo... Zdjęcia realizowane były podczas koncertów w 8 polskich miastach (m,in. Szczecin, Sopot, Warszawa, Kraków), a także podczas samego pobytu ekipy - na ulicach, w hotelach.
Głównymi bohaterami filmu jesteśmy my - Tranzystory. Zespół, który ma całkiem fajne piosenki i nie najgorzej prezentuje się na scenie, ale z jakiegoś powodu prześladuje go fatum. Tranzystory nie chcą być alternatywne - chcą być królami popu i w tym zawiera się ich tragedia. W tle mamy do czynienia z całą śmietanką polskiego "szołbizu", który symbolicznie sparafrazowałem w piosenkach zespołów Zombie, B.Sex, Filc czy Lachociąg Przyjaźni. W mojej wersji rzeczeni artyści śpiewają o tym, o czym naprawdę marzą - odarłem przypisane im utwory z wszelkiej niedosłowności. Nie chcę jednak, żeby film epatował zjadliwością i goryczą. Na pewno nie obędzie się bez przytyków i złośliwości, ale w gruncie zależy nam na lekkości i sowizdrzalstwie. "Polskie gówno" ma śmieszyć, a nie śmierdzieć - opowiadał w wywiadzie dla "Metra" Tymański.
W najbardziej interesującej nas kwestii - muzycznej, już jest niezwykle ciekawie. W filmie zatem usłyszeć będzie można niektóre utwory Kryzysu, Brygady Kryzys, Kur, Transistorsów. Powstały także nowe kawałki - z resztą "Polskie Gówno" miało być tylko kolejną płytą... A powstały też takie aranżacje, jak choćby tego kawałka, o którym wie niezbyt duże grono...



Premiera filmu planowana jest na czerwiec - tuż przed piłkarskimi finałami Euro 2012 - bo jak mówi Tymon, jeszcze cudem osiągniemy sukces i film straci sens...
zdjęcia: Przemek Pielecki
31-01-2012
Pierwsza próbka debiutanckiej, solowej płyty Jack'a White'a, która nosić będzie tytuł "Blunderbuss", ujrzała światło dzienne. Kawałek "Love Interruption" trafił wczoraj do sieci.
To pierwsza odsłona solowej twórczości artysty, znanego przede wszystkim ze znakomitego duetu The White Stripes, jak również z projektów The Raconteurs i The Dead Weather.
Płyta ukaże się pomiędzy 23-24 kwietnia nakładem powołanej do życia przez White'a wytwórni Third Man Records.
Jack White "Love Interruption":

To pierwsza odsłona solowej twórczości artysty, znanego przede wszystkim ze znakomitego duetu The White Stripes, jak również z projektów The Raconteurs i The Dead Weather.
Płyta ukaże się pomiędzy 23-24 kwietnia nakładem powołanej do życia przez White'a wytwórni Third Man Records.
Jack White "Love Interruption":



30-01-2012
Nieodżałowany gorzowski skład Kawałek Kulki rozpadł się, jednak jego członkowie "muzycznie pączkują" w innych miejscach. Wkrótce światło dzienne ujrzy projekt Błażeja Króla pod nazwą UL/KR.
UL/KR to projekt łączący w sobie mrok niemieckich romantyków, sakralną mistykę Dead Can Dance, z dopalaczową ekstazą i wpływami elektroniki z najdziwniejszych zakamarków blogosfery. Niezmienne w przypadku piosenek Króla pozostają oblizujące ucho melodie, w UL/KR zlepione z gorzko romantycznymi tekstami balansującymi gdzieś na granicy gzymsu i wymiętej pościeli. Skład grupy uzupełnia Maurycy Kiebzak-Górski, jeden z najzdolniejszych gorzowskich instrumentalistów.
Pierwszy singiel zapowiadający nowe wydawnictwo:
UL/KR - Tuż nad głowami
A o to, co do powiedzenia o muzyce UL/KR ma Król Błażej: To już nawet nie o te opary i kamieniczny pył chodzi, nie o ten niż z Niemiec Wschodnich i aurę małomiasteczkowości. Nie chodzi też o gonienie za Zachodem i pichcenie przy użyciu przepisów z anglojęzycznych wydawnictw. A o co? Sami nie wiemy, bo i tacy zdołowani nie jesteśmy, a i powodów do depresji samo jestestwo nie dostarcza nam zbyt wielu. Tylko ten dziwny ból czasem w nocy przychodzi i siada na piersi albo w dzień tempo zakłuje, i trzeba go wylać na kartki, komórki, taśmy, samplery, komputery, struny...
Album ukaże się w marcu 2012 nakładem Thin Man Records. O płycie przeczytacie więcej na TegoSlucham.pl.

UL/KR to projekt łączący w sobie mrok niemieckich romantyków, sakralną mistykę Dead Can Dance, z dopalaczową ekstazą i wpływami elektroniki z najdziwniejszych zakamarków blogosfery. Niezmienne w przypadku piosenek Króla pozostają oblizujące ucho melodie, w UL/KR zlepione z gorzko romantycznymi tekstami balansującymi gdzieś na granicy gzymsu i wymiętej pościeli. Skład grupy uzupełnia Maurycy Kiebzak-Górski, jeden z najzdolniejszych gorzowskich instrumentalistów.
Pierwszy singiel zapowiadający nowe wydawnictwo:
UL/KR - Tuż nad głowami



A o to, co do powiedzenia o muzyce UL/KR ma Król Błażej: To już nawet nie o te opary i kamieniczny pył chodzi, nie o ten niż z Niemiec Wschodnich i aurę małomiasteczkowości. Nie chodzi też o gonienie za Zachodem i pichcenie przy użyciu przepisów z anglojęzycznych wydawnictw. A o co? Sami nie wiemy, bo i tacy zdołowani nie jesteśmy, a i powodów do depresji samo jestestwo nie dostarcza nam zbyt wielu. Tylko ten dziwny ból czasem w nocy przychodzi i siada na piersi albo w dzień tempo zakłuje, i trzeba go wylać na kartki, komórki, taśmy, samplery, komputery, struny...
Album ukaże się w marcu 2012 nakładem Thin Man Records. O płycie przeczytacie więcej na TegoSlucham.pl.
24-01-2012
"One Love Train" - nowa płyta czołowej polskiej grupy reggae - Jafia Namuel - ukaże się nakładem Offside Records, 6 lutego 2012, w dniu urodzin Boba Marleya.
Płyta jest zapisem koncertu w radiowej Trójce w Studio im. Agnieszki Osieckiej. Był to specjalny, okolicznościowy koncert zorganizowany w związku z 30 rocznicą śmierci króla muzyki reggae. Jafia Namuel przygotowała z tej okazji kilka utworów Boba Marleya oraz własny, zupełnie premierowy materiał.
"One Love Train" ukaże się 6 lutego 2012. Data nie jest przypadkowa, bowiem koncert, który odbył się na okoliczność rocznicy śmierci Boba Marleya, zostanie wydany w rocznicę jego urodzin, na znak tego, że jego muzyka wciąż żyje i inspiruje kolejnych artystów na całym świecie.
Koncert Jafii Namuel w Trójce, zorganizowany 15 maja 2011 był zwieńczeniem tygodnia poświęconego muzyce Boba Marleya. Zapowiadający koncert Michał Olszański nazwał go "deserem" tego wyjątkowego tygodnia. Gościnny udział w koncercie wziął, współpracujący wcześniej z Jafią Namuel, saksofonista - Mateusz Pospieszalski. (OFFSIDE)
Zespół będzie można zobaczyć też na najbliższych koncertach:
27.01 - TORUŃ - Afryka Reggae Festiwal (koncert premierowy)
09.02 - SOPOT - Papryka
10.02 - GRUDZIĄDZ - Akcent
11.02 - ELBLĄG - Mjazzga
Jafia Namuel z jednym ze swoich największych przebojów:
Recenzja płyty, tutaj

Płyta jest zapisem koncertu w radiowej Trójce w Studio im. Agnieszki Osieckiej. Był to specjalny, okolicznościowy koncert zorganizowany w związku z 30 rocznicą śmierci króla muzyki reggae. Jafia Namuel przygotowała z tej okazji kilka utworów Boba Marleya oraz własny, zupełnie premierowy materiał.
"One Love Train" ukaże się 6 lutego 2012. Data nie jest przypadkowa, bowiem koncert, który odbył się na okoliczność rocznicy śmierci Boba Marleya, zostanie wydany w rocznicę jego urodzin, na znak tego, że jego muzyka wciąż żyje i inspiruje kolejnych artystów na całym świecie.
Koncert Jafii Namuel w Trójce, zorganizowany 15 maja 2011 był zwieńczeniem tygodnia poświęconego muzyce Boba Marleya. Zapowiadający koncert Michał Olszański nazwał go "deserem" tego wyjątkowego tygodnia. Gościnny udział w koncercie wziął, współpracujący wcześniej z Jafią Namuel, saksofonista - Mateusz Pospieszalski. (OFFSIDE)
Zespół będzie można zobaczyć też na najbliższych koncertach:
27.01 - TORUŃ - Afryka Reggae Festiwal (koncert premierowy)
09.02 - SOPOT - Papryka
10.02 - GRUDZIĄDZ - Akcent
11.02 - ELBLĄG - Mjazzga
Jafia Namuel z jednym ze swoich największych przebojów:



Recenzja płyty, tutaj
02-02-2012
Kolejne spotkanie muzyczne, którego gospodarzem będzie zespół Indios Bravos odbędzie się w szczecińskim klubie Słowianin 18 lutego.
To druga edycja festiwalu, którego formuła jest elastyczna i nawiązuje do nazwy zespołu-organizatora.
Terminem "indios bravos" określani byli północnoamerykańscy Indianie, którzy przeciwstawiali się dominacji obcej, narzucanej im siłą kultury, którzy nie chcieli wegetować w wyznaczonych rezerwatach - Stąd pomysł na festiwal muzyczny mający na celu prezentowanie tych wykonawców, którzy mają wyraźnie indywidualny charakter, którzy funkcjonują na własnych zasadach i nie ulegają zewnętrznym, show biznesowym naciskom, ani artystycznej autocenzurze - mówi Piotr Banach.
Podczas pierwszej edycji festiwalu, która odbyła się 06.11.2010 w poznańskiej Arenie wystąpili: Ludzie Mili, Izrael, Lao Che, Tomek Lipiński & Tilt, Indios Bravos i goście (m,in. Renata Przemyk, Martyna Jakubowicz, Litza i Arka Noego), Luxtorpeda, Armia oraz Lipali.
W tym roku impreza odbędzie się w Szczecinie i będzie miała skromniejszy charakter. 18 lutego w klubie Słowianin, oprócz gospodarzy koncertu - zespołu Indios Bravos, wystąpią grupy Dikanda, Sklep z Ptasimi Piórami i Ludzie Mili.
Bilety w cenie 36/38 zł.

To druga edycja festiwalu, którego formuła jest elastyczna i nawiązuje do nazwy zespołu-organizatora.
Terminem "indios bravos" określani byli północnoamerykańscy Indianie, którzy przeciwstawiali się dominacji obcej, narzucanej im siłą kultury, którzy nie chcieli wegetować w wyznaczonych rezerwatach - Stąd pomysł na festiwal muzyczny mający na celu prezentowanie tych wykonawców, którzy mają wyraźnie indywidualny charakter, którzy funkcjonują na własnych zasadach i nie ulegają zewnętrznym, show biznesowym naciskom, ani artystycznej autocenzurze - mówi Piotr Banach.
Podczas pierwszej edycji festiwalu, która odbyła się 06.11.2010 w poznańskiej Arenie wystąpili: Ludzie Mili, Izrael, Lao Che, Tomek Lipiński & Tilt, Indios Bravos i goście (m,in. Renata Przemyk, Martyna Jakubowicz, Litza i Arka Noego), Luxtorpeda, Armia oraz Lipali.
W tym roku impreza odbędzie się w Szczecinie i będzie miała skromniejszy charakter. 18 lutego w klubie Słowianin, oprócz gospodarzy koncertu - zespołu Indios Bravos, wystąpią grupy Dikanda, Sklep z Ptasimi Piórami i Ludzie Mili.
Bilety w cenie 36/38 zł.


